Blog

Alerty z Krakowa w sprawie oceniania

(liczba komentarzy 6)

   Gabrielę Olszowską, następczynię niesławnej Barbary Nowak na stanowisku Małopolskiego Kuratora Oświaty, szczęśliwie nie pochłonęła bez reszty urzędnicza rutyna. Bardzo cenię jej wypowiedzi, pojawiające się regularnie w prasie i mediach społecznościowych, na tematy, które uważa za ważne z perspektywy swojego ogromnego doświadczenia praktyka pedagogicznego.

   Ostatnio opublikowała dość lekki w tonie, ale poważny w treści post na fejsbuku, dzieląc się swoimi obawami wobec trwającego już sezonu wystawiania ocen w szkołach. Pozwolę sobie zacytować go tutaj w całości.

***

„Za miesiąc koniec szkoły... a tu same alerty RCB przychodzą... gdybym to ja tak mogła wysłać alercik...

- Czy wiedzą, czym jest ocenianie...

- Czy pamiętają, że nie wystawianiem stopni?!

- Czy wiedzą, że mają się posługiwać wymaganiami...

- Czy myślą wymaganiami...

- Czy stosują dostosowania...

- Czy wiedzą, że przy przewidywanej niczego się nie zdaje...

- Czy w ogóle wiedzą, co to za ciekawe narzędzie...

- Czy zarzucili tę koszmarną średnią, a patrzą na rozwój i przyrost wiedzy i umiejętności...

- Czy wiedzą mimo pokus, że formy sprawdzania są jednakowo ważne względem siebie?

- Czy wiedzą, że klasyfikuje się z całego roku... bo to roczne podsumowanie...

- Czy wiedzą, że nie klasyfikuje się, jeśli większość wymagań jest niespełniona ze względu na nieobecności, a nie ze względu na brak stopni szkolnych...

   Oby ta burza nas minęła...

   Sprawdzę w książce "O!Cena w szkole. Nieodrobione lekcje. Od przepisów do sztuki", jakie problemy mogą się jeszcze pojawić."

***

   Większość niepokojów wyrażonych w cytowanym poście podzielam. Co więcej, obawiam się, że na część pytań padłoby więcej odpowiedzi „nie” niż „tak”. Nawet powszechna lektura książki „O!Cena w szkole” niewiele by zmieniła. Obecna sytuacja stanowi wypadkową wielu czynników, wśród których nieświadomość/brak wiedzy nauczycieli jest tylko jednym, raczej nie najważniejszym. To także kwestia ugruntowanej tradycji, sposobu myślenia nie tylko samych nauczycieli, ale również uczniów i ich rodziców, kulejącej współpracy w zespołach pedagogicznych, funkcjonowania nadzoru pedagogicznego, biurokratycznego podejścia organów prowadzących, systemu kwalifikacji do szkół ponadpodstawowych. Jak widać, część tych przyczyn ma charakter systemowy i apelowanie do nauczycieli, a nawet ich intensywne dokształcenie, nie zmieni zbyt wiele.

   Prezentując tutaj post pani Olszowskiej pragnę przede wszystkim zwrócić uwagę, jak niezwykle złożonym systemem naczyń połączonych jest narodowa edukacja. Boję się wizji zapowiadanej reformy, do której kluczem ma być tylko nowa podstawa programowa, oparta o profil absolwenta. Rysująca się wiara, że z jednego elementu da się wywieść wszystkie inne, wydaje mi się utopijna. Żeby zilustrować powyższe stwierdzenie, pozwolę sobie poszerzyć listę alercików RCB pani Gabrieli:

   - Czy [nauczyciele] mają odpowiednie warunki pracy, a przede wszystkim czas, by móc głębiej podejść do kwestii oceniania poszczególnych uczniów?!

   - Czy mają wsparcie dyrektorów i pozwalające na to zapisy w dokumentach szkolnych, aby zmieniać rolę i sposób oceniania?!

   - Czy są w stanie wprowadzać takie zmiany nie po partyzancku, ale w całych zespołach pedagogicznych, ze zrozumieniem ze strony rodziców uczniów oraz dyrektorów i nadzoru pedagogicznego?!

   - Czy mają w sobie siłę, by nie ulegać presji rodziców i samych uczniów, dla których stopień to zaspokojenie potrzeb klienta a nie odzwierciedlenie przyrostu wiedzy i umiejętności?!

   - Czy nie utoną pod rosnącą listą dostosowań, które powodują, że skuteczne dostosowywanie wymagań w dużej klasie szkolnej może przekraczać ludzkie możliwości?! Czyli, czy system masowej edukacji jest zdolny obsłużyć wszystkie indywidualne potrzeby? I czy aby na pewno musi?!

   - Czy poradzą sobie z oczekiwaniem rodziców i dużej części uczniów stopni, stopni i jeszcze raz stopni, oczywiście punktowych i jak najwyższych?!

   - Czy nie ugną się pod presją uczniów i rodziców na dobre stopnie na świadectwie w ósmej klasie, od których zależą przecież szanse w rekrutacji do szkół ponadpodstawowych? 

   - Czy znajdą inne niż oceny metody motywowania uczniów do nauki, w czasach, gdy nawet szpagat z przewieszką uczyniony w klasie przez nauczyciela nie jest zdolny konkurować z najnowszym filmikiem dowolnego influencera na Tiktoku?! I czy znajdą w sobie siłę, by poszukiwać innych źródeł motywacji dla uczniów, nie mając gwarancji, że jest to w ogóle możliwe?!

   Takie pytania mógłbym mnożyć, ale już tyle pozwala wykazać, jak bardzo złożony jest problem jednego wycinka systemu, fakt, że budzącego ogromne emocje Chciałbym wierzyć, że koncepcja nowej reformy zacznie się od naszkicowania jej wszystkich węzłowych elementów, wśród których podstawa programowa zajmie należne miejsce jednego z wielu.

   A co do westchnienia pani Gabrieli z końcówki jej posta, pozostaje mi skomentować ze smutkiem, że burza nas nie ominie. Nadejdzie niezawodnie, a właściwie już trwa, jak co roku o tej porze. Co gorsza, w związku ze zmianami klimatu… społecznego,okaże się jeszcze bardziej niszcząca niż dawniej. Choć oczywiście, nauczyciele wciąż mają pewną moc, by łagodzić jej skutki. Także dla zachęty ku temu pozwoliłem sobie napisać tutaj o "alercikach" pani Kurator.

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Zielicz Włodzimierz

Biorąc pod uwagę, że typowy nauczyciel stołecznego LO ma w każdej klasie typowy(!) wymiar 1-2 godziny, a klasy są 36+ osobowe, można zestaw pytań p.kurator nazwać pobożnymi życzeniami. Wystawi oceny z 2-3 prac pisemnych i one będą dość przypadkowe. Zwłaszcza, że ucząc jakichś 500 uczniów nawet niekoniecznie pamięta, którą twarz do którego nazwiska przypasować. Z drugiej strony pojawia się pytanie o SENS wymierzania z aptekarską dokładnością oceny np. po II klasie LO, skoro i tak mózg nie komputer, szkolna wiedza&umiejętności nie są zainstalowanymi w nim aplikacjami, więc są ZMIENNE. Nawet hiperdokładny pomiar dziś jutro już będzie nieaktualny. O czym mnie przekonuje moja - fizyka - wiedza o pomiarach. Np. pomiar masy ciała człowieka czy jego wzrostu przy pomocy kosmicznych technologii jest KOMPLETNIE bez sensu bo ... człowiek zmiennym jest... ;-) Wreszcie czy p.kurator, chyba wbrew intencjom, nie nadaje szkolnym ocenom nadmiernej rangi. Uczeń/nauczyciel powinni się skupiać na zrozumieniu i umiejętnościach, a nie cyferkach w Librusie (chyba że, co rzadkie bardzo, rokują poprawkę!). Może więc raczej p.kurator powinna walczyć o LIKWIDACJĘ wykorzystania ocen w rekrutacji do LO - wtedy zniknie jeden z głównych powodów "ocenozy" w SP!Wreszcie tak potworny poziom FORMALIZACJI&BIUROKRATYZACJI szkolnego oceniania jest polskim EWENEMENTEM w gronie krajów CYWILIZOWANYCH :-(

Skomentował Ppp

Likwidacja ocen likwiduje problem oceniania.
A póki co, to może należałoby zauważyć, że poza terenem szkoły oceny nie maja znaczenia i po prostu przestać przeszkadzać uczniom w przechodzeniu do następnej klasy.
Czy ktoś dostanie "2" czy "3" - w sumie nie ma znaczenia, więc "dopytywanie na 3" nie ma sensu. Presja na podnoszenie ocen w ósmej klasie jest raczej wyjątkiem.
A co do "zaspokajania potrzeb klienta" - a czym jest szkoła, jeśli nie instytucją usługową, opłacaną przez rodziców w podatkach? Owszem, może być problem, kiedy różni rodzice chcą różnych rzeczy sprzecznych ze sobą - generalnie jednak szkoła powinna przynajmniej nie szkodzić, nie rzucać kłód pod nogi i nie czepiać się z byle powodu.
Pozdrawiam.

Skomentował Zielicz Włodzimierz

@Ppp
>szkoła powinna przynajmniej nie szkodzić, nie rzucać kłód pod nogi i nie czepiać się z byle powodu.<
Czy nieumiejętność czytania i pisania albo liczenia to nadal "byle powód" czy już nie??? ;-)

Skomentował Zosia Grudzińska

Miałam rok w rok około dwustu uczniów i uczennic (siedem lub osiem klas na wszystkich poziomach 1-9 SP i gimnazjum, a potem 1-8 SP). Odkąd RAZEM Z NIMI wypracowaliśmy system oceniania bieżącego, opartego na dialogu, w którym to na uczennicy/uczniu spoczywała odpowiedzialność przeanalizowania, jak dobrze udało im się spełnić kryteria danej pracy - oceniania stało się przyjemnym potwierdzeniem, że a/dzieci myślą, b/można się z nimi dogadać bez sztuczek i gierek czy to przemocowych, czy manipulacyjnych. Ocenianie nie równa się stopnie, równa się analiza i informacja. Cyferki końcoworoczne w skali 1-6? Proces, wcale nie długi. Uczniowie/uczennice wnosili swoją analizę, przeważnie trafną, a jeśli miałam inne zdanie, uczciwie informowałam. Cyferka jakoś "sama wyskakiwała". Z doświadczenia (długoletnie pokazywanie tego systemu kolegom i koleżankom) wiem, że usłyszę sarkastyczne komentarze, ale cóż - one prawdy nie zmienią.

Skomentował EWa

Pani Olszowska zwraca uwagę na bardzo ważny i oczekiwany kierunek zmian w systemie oceniania. Warto podjąć trud żeby wprowadzać OK nawet w przepełnionych szkołach publicznych.

Zastanawia mnie jednak do kogo Pani Kurator kieruje swój alert. Jeśli do samych nauczycieli pozostaje on bardzo nieprzyjemny w formie i wzmaga we mnie poczucie niechęci. Forma ma znaczenie!

Skomentował Elżbieta

To jest promocja książki, a nie "dobre rady", nikt tego nie zauważył, poważnie?

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...