Blog
Dziadka Jarka powrót do przedszkola
(liczba komentarzy 2)
Zacznę od przypomnienia tego, co najważniejsze. Otóż przedszkole jest instytucją edukacyjną, której roli w rozwoju dziecka nie sposób przecenić. Wprowadza swoich podopiecznych w tajniki życia społecznego, wzbogaca ich zasoby doświadczeń, stymuluje rozwój intelektualny. W sumie - buduje fundament wykształcenia.
Nigdy dość powtarzania tej prostej prawdy, słabo uświadomionej w szerokich kręgach społeczeństwa. Niestety, panuje powszechne przekonanie, że edukacja przedszkolna, to po prostu beztroska zabawa dzieci pod okiem zrelaksowanych pań nauczycielek. Tymczasem, ani to zwykła, ani tylko zabawa, a i ten luz pedagogiczny wcale nie wygląda tak, jak się potocznie uważa. Ale o tym za chwilę.
Jak można się domyśleć ze styczniowego terminu, mój powrót – starszego pana – do przedszkola mógł wiązać się jedynie z kolejnymi obchodami Dnia Dziadka. Podobnie jak rok wcześniej, ich kulminacją był występ fantastycznego wnuka, wraz z całym zespołem fantastycznych wnuczek i wnuków z grupy „Żabek”, w warszawskim miejskim przedszkolu „Bajkowy Parasol”. Było normalnie, czyli nadzwyczajnie.
Dziadkowie dopisali, szczelnie wypełniając wszystkie dostępne krzesełka. Po krótkiej chwili oczekiwania, parami, pod wodzą pani nauczycielki, wmaszerowali artyści. Nić porozumienia z widownią została nawiązana bezzwłocznie, jako że młodzi ludzie machaniem rąk i uśmiechami pozdrawiali wypatrzonych w tłumie swoich dziadków, ci zaś, po odwzajemnieniu machanych pozdrowień, w większości zastygali z telefonami w rękach, niestrudzenie filmując rozwój sytuacji.
Program składał się z deklamacji i piosenek. Był też element choreografii, co biorąc pod uwagę niezbyt zaawansowany wiek czterech lat studentów w tej grupie, można uznać za godne podziwu. W moje oczy rzuciła się dużo większa niż rok wcześniej samodyscyplina małych aktorów. Wszyscy z równym zapałem mówili, śpiewali, nikt nie próbował solowych popisów. A wszystko to pod batutą jedynej wychowawczyni grupy, której tylko sporadycznie pomagała druga pani. Widać było, że przedstawienie jest solidnie przygotowane, a nauczycielka doskonale ogarnia swoich wychowanków.
Po zakończeniu występu wszyscy zostali zaproszeni na poczęstunek, z czego najszybciej i najsprawniej skorzystały same dzieci. Ale odrobina łakoci naprawdę im się należała.
Odmalowałem tutaj odświętny obraz, choć wiem skądinąd, że proza życia wygląda nieco inaczej. W grupie jest 27 dzieci, którymi zajmuje się jedna wychowawczyni. Można powiedzieć przewrotnie, że na szczęście maluchy często chorują, więc maksymalny skład pojawia się nader rzadko. Tym niemniej, ktokolwiek próbował ogarnąć jedno czy dwoje, nawet własnych dzieci lub wnuków w wieku lat czterech, doskonale wie, jak trudne to zadanie. A tu trzeba zadbać i o bezpieczeństwo, i o realizację podstawy programowej (tak, tak!), no i o to, by dzieci były zadowolone. Tymczasem, jak słychać, wszędzie rośnie grupa dzieci wymagających szczególnej uwagi, a w tym wieku zazwyczaj jeszcze trudno stwierdzić, co w każdym indywidualnym przypadku jest tego przyczyną. Dziękując wychowawczyni za przygotowanie z dziećmi występu zapytałem, jak liczna powinna być grupa, by jej praca miała znamiona komfortu. Odpowiedź padła bez namysłu: dziesięcioro dzieci. A gdyby były dwie osoby opieki naraz? No to piętnaście, może osiemnaście. Na pewno nie więcej.
W sumie mało kto upomina się o przedszkola. W bardzo obszernym programie dla edukacji „Polski 2050” znalazłem tylko jeden konkretny postulat – zniwelowania różnic w dostępności placówek przedszkolnych. Nie wspomniano o przedszkolach w "100 konkretach Koalicji Obywatelskiej na pierwsze 100 dni rządzenia". Również w umowie koalicyjnej obecnej większości parlamentarnej mowa jedynie o zwiększeniu nakładów na edukację. Więcej konkretnych działań zaproponowała Sieć Organizacji Społecznych w "Mapie drogowej dla edukacji", ale trudno powiedzieć, na ile te sugestie zostaną wzięte pod uwagę w dalszych działaniach nowych władz oświatowych. Bardzo konkretne postulaty znalazły się w „Stanowisku Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty w sprawie niezbędnych zmian w systemie oświaty”. Między innymi, zarekomendowano w nim zmniejszenie liczebności dzieci w grupach przedszkolnych oraz powszechną obecność nauczycieli wspomagających, słusznie zauważając, że "normą w przedszkolach w całej Polsce są: wzrost liczby dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi oraz braki kadrowe". Również w tym przypadku nie wiadomo jednak, czy przełoży się to na konkretne działania władz.
Z konkretów mamy jak na razie tylko zapowiedź zwiększenia dotacji na przedszkola dla Jednostek Samorządu Terytorialnego o 3 mld złotych, co należy docenić, z drugiej strony jednak uznać za oczywiste w świetle podwyżki minimalnych wynagrodzeń nauczycieli. Ta jest zresztą zmiana, sama w sobie, bardzo istotna, choćby tylko w celu zapewnienia kadr w jednej z najbardziej deficytowych specjalności nauczycielskich, jaką jest edukacja przedszkolna. Same pieniądze to jednak dużo za mało. Wielce pouczająca w tym kontekście może okazać się lektura artykułu „Kary w żłobkach i przedszkolach – zagotowało się we mnie”, zamieszczonego na portalu ONET.
Zaczyna się od potępienia konkretnych przykładów zastosowania kar w przedszkolu. Z ich negatywną oceną zgadza się nauczycielka i publicystka, Iwona Andrzejewska, której zdaniem kary są niedopuszczalne, bo ich stosowanie może utwierdzić dziecko w przekonaniu, że nie może liczyć na pomoc ze strony opiekuna. Artykuł prezentuje jednak także odwrotną stronę medalu: „Dzieci są różne, często sprawiają duże problemy, np. gryząc rówieśników. Wtedy rodzice naciskają na nauczycieli, by dyscyplinowali "niegrzeczne" maluchy”. Przywołany jest też przykład pięciolatka, którego tata otwarcie przyznaje, że żadne metody wychowawcze nie działają na syna…
Nie będę tutaj rozważał kwestii stosowania kar. Mogę natomiast powiedzieć, także posiłkując się własnymi doświadczeniami szkolnymi, że nie istnieje cudowna metoda, by wszystkie dzieci były grzeczne i zadowolone, by wszystkim udzielać tylko pozytywnego wsparcia, by skutecznie radzić sobie z każdym pojawiającym się problemem. Praca z dziećmi dzisiaj – niezależnie od wysokości wynagrodzenia – jest próbą pogodzenia wszystkiego: obowiązków dydaktycznych i wychowawczych, potrzeby zapewnienia wychowankom bezpieczeństwa, komfortu i wsparcia w sytuacjach kryzysowych, opieki nad dziećmi wymagającymi specjalnej uwagi, pobudzania rozwoju dzieci przejawiających takie czy inne uzdolnienia (często są to te same), współpracy z zainteresowanymi rodzicami, zachęcania do współpracy rodziców niezainteresowanych itd… Powiedzmy sobie szczerze, w grupie 27. przedszkolaków jest to po prostu nieosiągalne, nawet w luksusowej sytuacji obecności nauczyciela współorganizującego. Jeśli więc chcemy, żeby fundament edukacji nie zmurszał, nieodzowne jest zmniejszenie dopuszczalnej liczebności grup przedszkolnych i zapewnienie im standardu dwuosobowej opieki. Ten postulat OSSKO nie powinien długo czekać na realizację, bo sama pasja nauczycieli dla tej pracy, nawet wsparta lepszymi niż dotąd zarobkami, po prostu nie wystarczy.
Zakończę tymi samymi słowami, których użyłem rok temu:
Drogie Nauczycielki najmłodszych dzieci! Wykonujecie fantastyczną robotę! Należą się Wam wielkie podziękowania, i to nie tylko przy okazji Dnia Dziadka!
A wszystkim Rodzicom, Babciom i Dziadkom życzę, by rządzący w pełni docenili rolę, jaką w życiu ich małych skarbów odgrywają osoby pracujące w przedszkolach. Życzę, co najmniej, rychłej decyzji o zmniejszeniu dopuszczalnej liczebności grup w placówkach tego typu. A niedługo później, podobnej decyzji w kwestii klas szkolnych.
Dodaj komentarz
Skomentował Danuta Adamczewska-Królikowska
Bardzo bardzo dziękuję za ten tekst. Ja, była przedszkolanka odebrałam go także osobiście, bo ten 3 letni okres mam stale w pamięci. To ten czas dał mi solidne podstawy, na których budowałam potem dalsze etapy mojego warsztatu zawodowego.
Jeszcze raz bardzo dziękuję.
Skomentował Zielicz Włodzimierz
Jedną z bardziej deficytowych nauczycielskich specjalności w stolicy jest nauczycielka przedszkola. Dlatego, bez pomysłów typu mieszkania/pokoje na zasadach hotelowych na pierwsze parę lat pracy i oczywiście, jak u innych nauczycieli, uwzględnienie w dodatkach "motywacyjnych"(=drożyźnianych!) stołecznego RYNKU, zwłaszcza PRACY, z tych pomysłów na mniejsze grupy raczej NICI ... :-(