Blog
I Ty, nauczycielu, możesz przegrać z systemem…
(liczba komentarzy 9)
…tak, jak stało się to udziałem państwa Ewy i Jarosława Pytlaków. Podobnie jak my, możesz przegrać z Systemem Informacji Oświatowej (SIO). Za sprawą tego cyfrowego molocha i kryjących się w jego cieniu, doskonale anonimowych urzędników, nie otrzymaliśmy mianowicie – należnej na podstawie przepisów – refundacji wydatków na zakup materiałów przydatnych przy prowadzeniu edukacji na odległość. Osławionego „500+ dla nauczycieli”, którym tak szczyci się minister Czarnek.
I nie ma w tym, jak uważam, naszej winy.
Zdecydowałem się opisać ten przypadek, ponieważ okazało się właśnie, że to również SIO zadecyduje o dostępie do upragnionego przez wielu nauczycieli dobra, jakim jest szczepionka przeciw COVID-19. Tym razem nie będzie to już kwestia utraty kilkuset złotych, tylko znacznego przedłużenia stanu zagrożenia dla zdrowia. Uważam też za więcej niż pewne, że w przyszłości pojawią się kolejne sytuacje, w których SIO będzie decydować o sprawach pracowników oświaty, więc tym bardziej jest ważne, by jego błędy wykrywać, wskazywać i poprawiać, a rosnący zakres wszechwiedzy i wszechwładzy – ograniczać.
Poniższy tekst nie będzie łatwy w lekturze, bo moją intencją jest również zainspirowanie interpelacji poselskiej oraz zarysowanie pola dla prawników, pod kątem ewentualnej batalii sądowej, ale zachęcam do przeczytania. Na sprawę warto bowiem spojrzeć również z perspektywy rosnącego uzależnienia całego społeczeństwa od systemów informatycznych, które nie są (bo nie mogą być) bezbłędne. I chodzi o to, by ludzie mieli szansę owe błędy korygować.
Nieco więcej o SIO
To zintegrowany system baz danych o placówkach oświatowych, nauczycielach i uczniach, stworzony na podstawie ustawy uchwalonej w 2011 roku. Zakres gromadzonych informacji zawarty jest w rozporządzeniu z roku 2012, trzykrotnie następnie nowelizowanym.
Warto wiedzieć, że na mocy ustawy dane gromadzone są bez osobnej zgody nauczycieli i uczniów. Nie ma żadnych klauzul RODO, prawa wglądu i korekty itp.. To baza państwowa, służąca państwu, podobnie jak PESEL i wiele innych.
Nie zamierzam kwestionować sensu tego tworu i nie twierdzę, że zawartość SIO wykracza poza delegację ustawową. Z drugiej strony jednak, obserwując, jak z roku na rok rośnie objętość informacji, które musimy w szkole wpisywać do Systemu, zaczynam mieć wątpliwości, czy tak szeroki zakres jest naprawdę usprawiedliwiony. Szczególnie, że obsługa owego molocha w naszej dużej placówce pochłania mnóstwo czasu pracy, na który nikt nigdy nie dał żadnych dodatkowych funduszy. Nie działa nawet marchewka, jaką miało być zwolnienie z wypełniania arkuszy statystycznych. Przychodzą dalej w najlepsze!
Jako dyrektor szkoły nie mam z Systemu dokładnie żadnego pożytku. Nie dostarcza mi żadnych materiałów do analizy. Generuje za to co i raz kolejne żądania, dotyczące wpisania takich czy innych danych. Nie mam również przekonania, że służy on dobrze władzom oświatowym. Gdyby tak było, to informacja, ilu jest nauczycieli 60+ (w kontekście szczepień) powinna być dostępna dla urzędników ministerstwa na jedno kliknięcie. Podobnie jak ogólna liczba pracujących w szkołach. Tymczasem rządzący posługują się tylko przybliżeniami, a często sprawiają wrażenie, jakby w ogóle nie mieli pojęcia o dostępnych danych. Może udają, bo wygodniej? Nie wiem.
Teraz, kiedy po raz pierwszy miałem szansę skorzystać z użyteczności SIO, okazało się, że jego raport jest błędny, a kompletnie anonimowa obsługa niewzruszenie twierdzi, że cokolwiek wyszło źle, to na pewno wina błędnie wpisanych danych. Tymczasem wieloletnia współpraca z informatykami nauczyła mnie, że algorytm bez błędów jest niczym kwiat paproci, a ich samozadowolenie z efektów programowania zazwyczaj zmierza do nieskończoności…
Kalendarium wydarzeń
22 listopada
System SIO wygenerował raport osób uprawnionych w STO na Bemowie do nauczycielskiej dotacji. Nie znalazłem w nim siebie ani swojej żony, natomiast znalazła się koleżanka ucząca „zerówkę”, choć miała jako stanowisko pracy wpisane „wychowanie przedszkolne”. To pierwsze trochę mnie zaniepokoiło, ale nie bardzo, bo na stronie MEiN opublikowano typowe pytania wraz z odpowiedziami, a wśród nich takie:
Czy będą udostępnione raporty z listami nauczycieli uprawnionych do otrzymania świadczenia?
W odpowiedzi znalazło się następujące zdanie, które mnie uspokoiło:
Należy pamiętać, że listy mają charakter jedynie pomocniczy. W przypadku niewłaściwego wykazania lub braku wykazania danych nauczyciela w SIO przez dyrektora szkoły lub placówki, nauczyciel nie traci uprawnienia do świadczenia.
Dużo później dopiero dotarło do mnie, że ta odpowiedź nie ujmuje w ogóle ewentualności błędu po stronie SIO oraz oznacza w praktyce, że takiemu nauczycielowi się należy, ale państwo na niego pieniędzy nie da.
5 grudnia
Dokonaliśmy z żoną zakupów na kwotę w sumie niespełna 1000 złotych, oczywiście, jak wszyscy, wykładając ją z własnej kieszeni.
11 grudnia
Przesłałem do bemowskiego ratusza listę beneficjentów iwniosek o dotację. Uwzględniłem w nim żonę i siebie, nie tylko dlatego, że spełnialiśmy kryteria i byliśmy prawidłowo wykazani w SIO, ale także uważając, że w dzielnicy, w której od 30 lat prowadzę szkołę, nikt nie będzie miał wątpliwości, że żyję, istnieję i jestem nauczycielem.
17 grudnia
Otrzymałem pismo od Burmistrza Bemowa, że dotacja została przyznana. Na pierwszy rzut oka zobaczyłem kwotę niższą od wnioskowanej – dokładnie o te niespełna 1000 złotych państwa Pytlaków. Żadnego specjalnego wyjaśnienia nie było.
27 grudnia
Odwołałem się do Burmistrza od jego decyzji. W następstwie tego otrzymałem kopię pisma, jakie skierował do MEiN z prośbą o wyjaśnienie sprawy. O ewentualnej odpowiedzi nic nie wiem. Nie mam też odpowiedzi na moje odwołanie. I to by było na tyle. Pan Burrmistrz miał prawo zapomnieć o mojej sprawie (choć nie powinien), ja jakoś nie mogę.
Korespondencja z SIO
Od ostatnich dni grudnia aż do 13 stycznia toczyła się moja bezpośrednia korespondencja z Systemem. Nie będę tu przytaczał całości, choć oczywiście mam ją zachowaną, ale wspomnę główne punkty.
1. Zdaniem SIO, po pierwsze, drugie, trzecie i dalsze, to na pewno dyrektor szkoły na dzień 22 listopada źle wpisał dane. I dyrektor szkoły ma wypłacić, bo się należy!.
Niestety, trafiło na pracownika Jarosława Pytlaka będącego w na tyle dobrej komitywie z dyrektorem Jarosławem Pytlakiem, że wierzącego w jego zapewnienie o prawidłowym i terminowym wpisaniu wszystkich danych. Obaj też zgodnie uznali, że przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej, kiedy należą się one od państwa polskiego, jest pozbawiane sensu. Dlatego dyrektor Pytlak postanowił nie kłaść uszu po sobie, tylko dochodzić praw nauczyciela Jarosława Pytlaka.
2. Co do szczegółów, to zdaniem SIO np. u mnie (czyli u mojego systemowego numeru ID) wystąpił „brak tygodniowego wymiaru zajęć na dzień 22 listopada”.
Odpisałem na to sympatycznie:
Bardzo dziękuję za wyjaśnienie zgłoszonego problemu, jednakże chciałbym podjąć jeszcze jedną próbę wykazania, że to nie brak "właściwego wykazania lub braku wykazania danych nauczyciela w SIO" stoi za nieumieszczeniem dwóch osób w raporcie z dnia 22 listopada ub. roku, ale błąd w algorytmie generowania tego raportu.
Podany przez Państwa przykład ID-ja (tu oczywiście stosowny numer) dotyczy mnie osobiście - dyrektora szkoły, który rzeczywiście w dniu 22 listopada nie miał przydzielonych godzin dydaktycznych. Ponieważ jednak jestem nauczycielem mianowanym, to brak godzin dydaktycznych nie pozbawia mnie prawa do otrzymania dofinansowania, co jasno wynika z informacji dostępnej na stronie MEN (odpowiedzi na typowe pytania: czy dofinansowanie przysługuje dyrektorowi, który jest nauczycielem, ale w bieżącym roku szkolnym został zwolniony z obowiązku realizacji obowiązku realizacji zajęć? Jest uprawniony do dofinansowania. Przepisy nie pozbawiają go tego uprawnienia). Zatem, jako dyrektor szkoły, powinienem znaleźć się w raporcie.
Ponowiłem te informacje w kolejnym liście i poprosiłem o wskazanie podstawy prawnej wykluczenia mnie z raportu. Niestety, bez odbioru.
3. Jeśli chodzi o moją żonę, to wyjaśnienie "Zespołu SIO" było takie samo – brak godzin dydaktycznych. To nieprawda, były przydzielone i wpisane w drugiej połowie października, wtedy, kiedy rozpoczęły się stosowne zajęcia.
Napisałem więc:
Jeśli chodzi o ID-moja_żona, to twierdzę, że pracownik ten w dniu 22 listopada miał wpisany tygodniowy wymiar godzin 3, a w rubryce obowiązki: "inne zajęcia o charakterze terapeutycznym". Mam nadzieję, że istnieje możliwość sprawdzenia tego w systemie.
Niestety, nadzieja po raz kolejny okazała się matką głupich.
Ta interesująca korespondencja, którą w każdej przesyłce uzupełniałem jeszcze uprzejmą prośbą, by listy do mnie podpisywała konkretna osoba, a nie „Zespół SIO”, rychło się skończyła. Na ostatni mój e-mail po krótkiej chwili wróciła odpowiedź „Zgłoszenie zmieniło status na Gotowe”. Uznałem to za wyraźną sugestię, że dalej mogę sobie pisać na Berdyczów.
Podsumowanie
Uważam, że algorytm generujący raport z osobami uprawnionymi do 500+ był wadliwy. Obsługa systemu nie zapewniła żadnej możliwości korekty błędu, z góry zakładając, że ewentualne nieprawidłowości muszą być winą osób wpisujących w szkole dane do SIO. Taki stan rzeczy może wywołać podobne kłopoty w przyszłości.
Całe moje otoczenie może zaświadczyć, że jestem człowiekiem ugodowym, a już na pewno nie pieniaczem. Ale w tej sprawie nie chodzi o stracone pieniądze (w końcu kupiliśmy za nie coś przydatnego), ale o dojmujące poczucie bezsilności wobec Systemu. Chodzi też o złość wobec ludzi, którzy skryli się za formułkami opartymi na domniemaniu własnej nieomylności. Dlatego zamierzam dalej drążyć ten temat, korzystając ze wszelkich dostępnych środków prawnych.
Chwilowo zaś z niepokojem czekam, czy SIO uzna nas z żoną za zasługujących na szczepienie. Czy znowu okaże się, że dyrektor szkoły coś źle w systemie zapisał…
- - - - -
Jeśli ktoś ma doświadczenia podobne do moich (a z tego, co słychać, jest takich osób sporo), to zapraszam do kontaktu. Mogę nawet nie odzyskać pieniędzy, byleby ktoś przyjrzał się bliżej kulisom funkcjonowania SIO i zasadom (braku) komunikacji tego systemu z żywymi ludźmi, którym powinien służyć. Wszelkie wsparcie, nawet tylko moralne, będzie pomocne.
Dodaj komentarz
Skomentował Jan
To zjawisko powszechne- przynajmniej z mojej perspektywy- czyli organu rejestrowego i dotującego: wszystkie szkoły niepubliczne z naszej gminy znalazły się w sytuacji, że dostały od kilku od kilkudziesięciu % sumy należnej wg kryterium merytorycznego. Niestety- przeważył zapis formalny w rozporządzeniu.
Jestem pewien, że przyczyną był błąd w SIO wynikający stad, ze akurat danymi dziedzinowymi nauczycieli w szkołach niepublicznych nikt nie przejmował, gdyż nijak nie wpływało to na subwencję - tym samym i mechanizmów kontrolnych nie wprowadzono. Oczywiście ani mityczny "Zespół SIO" ani MEiN nie przyzna się do tego. Acz ewentualna kontrola na pewno wykryłaby, kiedy wprowadzono mechanizm weryfikacji tych danych- jestem pewien, że dopiero na etapie generowania raportu uprawnionych do dopłaty.
Skomentował Hanna
Mityczne SIO. KAŻDA wersja z błędami i absurdalnymi rozwiązaniami. Nikomu do niczego nigdy nieprzydatna. Jak bestia, pożerającą coraz więcej czasu i danych. Bezduszna, głupia, wszechogarniająca. Jedną z przyczyn tego, że o odejściu że stanowiska dyrektora szkoły od kilku lat myślę z uśmiechem zadowolenia. A jednocześnie system informatyczny tak charakterystyczny dla naszego państwa: mało funkcjonalny, nieintuicyjny, nieprzydatny nikomu do niczego.
Skomentował Zosia
Ja chyba otrzymałam (na moje konto przy końcu grudnia wpłynęło 500 zł), natomiast inny kwiatek dorzucę: w połowie stycznia dostałam informacaję, że w trybie natychmiastowym mam lecieć do szkoły i podpisać na jakiejś liście, że faktycznie otrzymałam. Moja nieśmiała uwaga, że przecież wpływ na konto jest najlepszym dowodem i jakoś nikt ode mnie nie wymaga od lat podpisywania na liście wpływu comiesięcznej pensji, odbiło się o milczenie. Biorąc pod uwagę, że uczymy zdalnie, co oznacza, że nauczyciele mogą wynieść się w bezpieczniejsze tereny - ja na przykład na wieś, 200 km od Warszawy - konieczność odręcznego podpisu stanowiła pewną dolegliwość. Rozumiem, że powinnam ograniczyć się do głupawego uśmiechu wdzięczności, skierowanego ku niejakiemu Czarnkowi i pokornie lecieć podpisywać, gdzie każą i co każą. Donoszę, że za PRL-u kwitowałam na liście odbiór rajstop i tulipana na Dzień Kobiet. Oraz - za czasów nieregularnych dostaw towarów - raz na jakiś czas prezent w postaci kilku torebek budyniu. Jarku, Ewo - współpdczuwam Waszą frustrację wobec Systemu (należy się Mu ten kapitalik, oto wszak jakby "nasza władza"...).
Skomentował Małgorzata Mojsak
Panie Dyrektorze,
świetny tekst jak zwykle... u mnie w szkole (Rembertów STO) jest podobna sytuacja. Osoby , które nie były wykazanie w raporcie SIO nie otrzymały pieniędzy.. wszyscy umywają ręce, a ja muszę nauczycielom wypłacić pieniądze. Chciałam się odwołać, ale widzę, że sprawa jest beznadziejna.
Skomentował Agnieszka
A może warto to zgłosić do tvn????
Skomentował Agnieszka
A ja jako właściciel szkoły byłam zobligowana by wypłacić pieniądze nauczycielom z własnej kieszeni. Ponad 12 tys. złotych. Bo interpretacja MEiN brzmi, że w przypadku szkół niesamorządowych, to dyrektor jest odpowiedzialny za wypłacenie wnioskowanych kwot nauczycielom. Oni dostali, ja niestety zderzyłam się z bezsilnością wobec systemu.
Skomentował Xawer
Morał pierwszy: trzymać się od systemu jak najdalej i mieć z nim jak najmniej wspólnych interesów, będących polem konfliktu. Pod pojęciem "systemu" nie rozumiem wąsko systemu informatycznego, ale szeroko system gospodarki etatystycznej.
Morał drugi: zupełnie czymś innym jest to, że pracownikowi należą się zgodnie z prawem jakieś pieniądze, wypłacane przez pracodawcę, a zupełnie czymś innym, czy jego pracodawcy należą się od państwa.
Skomentował Aga_bad
Nie dajmy się zmanipulować błędom źle zaprogramowanych przez ludzi algorytmów! Treść algorytmu SIO powinna być poddana publicznej ocenie.
Skomentował Aleksandra
Właśnie zderzam się z system w kwestii szczepienia. Jako dyrektor i właściciel (organ prowadzący) niepublicznego przedszkola nie podpisuję ze sobą umowy, więc i w SIO nigdy nie przypisywałam sobie godzin, bo kogo to obchodzi, że pracuję od świtu do nocy. Na razie ping-pong między mną i agentem trwa. Jeśli zakończy się fiaskiem, jutro zgłaszam siebie jako pomoc nauczyciela.