Blog
Jaki powinien być dobry nauczyciel?
(liczba komentarzy 4)
Pod takim właśnie tytułem opublikowałem 13 marca 2019 roku na blogu „Wokół szkoły” artykuł, który – jeśli wierzyć Google Analytics – niezmiennie, w każdym tygodniu, ma kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt wyświetleń. Długowieczność myśli – rzecz w internecie niebywała! Nie wiem, czy ktoś poleca go do czytania swoim studentom, czy link do niego znajduje się w jakimś portalu z ciekawymi lekturami… Ale najwyraźniej temat jest nośny, a ostatnio chyba jeszcze bardziej, bo do wielu ludzi dotarło, że dobra jakość (i kondycja zawodowa) nauczycieli stanowi jeden z najważniejszych drogowskazów na drodze ku poprawie jakości polskiej edukacji.
Ów artykuł przyszedł mi na myśl, gdy zastanawiałem się nad treścią wspomnienia, które chciałbym napisać na pożegnanie Piotra Ścieżki – zmarłego w tych dniach nauczyciela z STO na Bemowie. Mojego bliskiego współpracownika i kolegi od blisko 25 lat. Bez żadnej wątpliwości doskonałego nauczyciela. Dedykując zatem poniższe wspomnienie Zmarłemu i ludziom, którzy go znali, zachęcam do przeczytania również osoby postronne, bowiem odpowiedź na pytanie, co czyniło Piotra tak wyjątkowym nauczycielem, może być inspirująca dla wszystkich, którzy parają się tym zawodem.
WSPOMNIENIE O PIOTRZE ŚCIEŻCE
Był na bakier z nowoczesnymi technologiami w nauczaniu, a jego staromodny telefon z łaski tylko udzielał połączeń i z pewnością nie służył do przeglądania internetu. A jednak imponował aktualną wiedzą o świecie i umiejętnością interpretowania tego, co się dzieje. Jako nauczyciel największe zaufanie miał do tradycyjnych szkolnych map i do zakurzonych kamieni. Opierał swoją pracę na staroświeckim warsztacie: słowie, zadawaniu pytań i dyskusji. Mimo to w lawinie kondolencji i wspomnień, jakie pojawiły się w necie po jego niespodziewanej śmierci, przewijają się najbardziej pochlebne określenia: „wspaniały nauczyciel”, „jedyny w swoim rodzaju”, „Pedagog przez wielkie P” i wiele innych o podobnym wydźwięku.
To nie jest tak, że dopiero śmierć wyzwoliła uznanie dla Jego pracy. Od lat dowody jak najlepszej opinii składali liczni absolwenci, którzy odwiedzając naszą szkołę niezmiennie poszukiwali Go, by przywitać się i pogadać. Czasem czułem nawet ukłucie zazdrości, gdy nie znajdowali czasu, by zajrzeć również do gabinetu dyrektora, ale na pewno nie dziwiłem się temu, był bowiem Piotr niedoścignionym dla mnie mistrzem jeśli chodzi o kontakt z młodymi ludźmi – uważność i zainteresowanie ich sprawami, pełne ciepła i wyrozumiałości, pozbawione – co bardzo rzadkie u nauczycieli – cienia dydaktyzmu. Za to wszystko uczniowie odpłacali mu sympatią i szacunkiem. I – jak najdobitniej okazało się teraz, dobrą pamięcią po wielu latach.
Poznałem Piotra w połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy pracował jeszcze w Szkole Podstawowej nr 211 w Warszawie. Moja żona zetknęła się z nim przy okazji jakiego przedsięwzięcia ekologicznego. Pamiętam jej opowieść o niezwykłym człowieku, pełnym geograficznej i pedagogicznej pasji. A że był to czas budowania w STO na Bemowie zespołu nauczycielskiego dla starszych klas, zarzuciłem sieci i udało mi się wyłowić tę perłę.
Naszym pierwszym wspólnym przedsięwzięciem był letni obóz naukowy w Mikaszówce, organizowany przez ZHP, w którym wziął udział jako „cywil” w towarzystwie kilku swoich uczniów z 211-tki. Potem „wsiąkł” już zupełnie w bemowskie środowisko. Uczył geografii, ale że w owym czasie wprowadzaliśmy, niezbyt legalnie, przyrodę (ten sam nauczyciel uczył w równocześnie geografii i biologii), szybko awansował do roli jednego z dwojga szkolnych przyrodników. Kolejne obozy naukowe w ramach programu „Mikaszówka 2000” zbliżyły nas jeszcze bardziej, i już wtedy stał się dla mnie kimś więcej niż tylko jednym ze współpracowników czy podwładnych.
Obaj byliśmy wśród jedenastu współautorów „Jednolitego programu nauczania blokowego dla klas 4-6 szkoły podstawowej” i razem otrzymaliśmy z tego tytułu Nagrodę Ministra Edukacji Narodowej za jeden z ośmiu najlepszych programów nauczania, przygotowanych w związku z reformą systemu edukacji.
Wraz z naszą koleżanką z pracy, Bożeną Kośką, we trójkę pisaliśmy część przyrodniczą podręcznika do nauczania blokowego „Moje miejsce na Ziemi”. Wspólnie przeżyliśmy przygodę na Sieciechowskiej, czyli w Społecznym Gimnazjum nr 14 STO w Warszawie, gdzie byłem pierwszym dyrektorem, a po złożeniu rezygnacji jeszcze przez kilka lat nauczycielem chemii. Piotr uczył tam geografii, pani Bożena biologii.
Od 2001 roku razem z Piotrem organizowałem rajdy po Warszawie. Najpierw były to harcerskie imprezy z cyklu „Rajd na raty”, po kilku latach zaś szkolne „Rajdy rodzinne”, których Piotr został udzielnym spiritus movens, a ja z przyjemnością ograniczyłem się do roli prostego uczestnika. Pomysły miał niesamowite, a pomagała mu w tym doskonała znajomość Warszawy i jej historii. Edycję „Warszawa na szynach” pamiętam jak dziś, pomimo upływu już z górą dziesieciolecia.
Uczestniczył we wielu obozach harcerskich, najpierw naukowych, potem też takich zwykłych. Pozostał cywilem, ale stał się zarazem postacią doskonale znaną harcerzom. Jako jedyny cywil wszedł w 2003 roku do Rady Fundacji „Harcerska Wola”, która wspierała mnie jako prezesa w pracach nad utworzeniem i zagospodarowaniem Bazy Terenowej w Rudawce. Kiedy od 2009 roku, po uzyskaniu wszelkich koniecznych pozwoleń, zaczęliśmy organizować w niej letnie kolonie, „Wakacje w Rudawce”, Piotr stał się moim najwierniejszym asystentem. Przez 11 sezonów prowadziłem w lipcu od dwóch do czterech tygodniowych turnusów, zmieniali się nauczyciele i uczestnicy, a on na każdym niezmiennie pełnił funkcję wychowawcy. Kiedy w 2020 roku z powodu pandemii zrezygnowaliśmy z akcji letniej, jako delegat Fundacji spędził cały lipiec w Rudawce dbając, by osoby korzystające z Bazy były zaopiekowane i zadowolone. Czy ktokolwiek mógł przypuszczać, że będzie to jego ostatni sezon w tym magicznym miejscu…?!
Piotrowi przypadł pierwszy tytuł „Złotego Rudawkowicza”, jaki otrzymał w 2011 roku. Miał swój udział we wszystkich realizowanych tam projektach – pomagał wytyczyć i konserwować co roku, nomen-omen, ścieżkę przyrodniczo-leśną „Rudawka-Kudrynki-Lipiny”, wniósł też duży wkład w opracowanie przewodnika po okolicy, który wydaliśmy w 2014 roku. Budował z dzieciakami drewniane urządzenia na boisku, uczył rozpoznawać rośliny, organizował marsze za świetlikami. Nie dał się tylko namówić na grę w ringo…
Nie asystował przy narodzinach krajoznawczego Klubu Pytolotników, ale dołączył nieco później i wziął udział w dziesięciu wyprawach. Na pamiątkę zachowałem krótki film, na którym Piotr przedstawia najstarszy zachowany w Polsce dystrybutor benzyny, który znajduje się w Janowie Podlaskim. Oczywiście to on o nim wiedział, podobnie jak o wielu innych ciekawostkach, które napotykaliśmy na pytolotniczym szlaku.
Zdecydowanie wolał pracować ze starszymi uczniami, z którymi można było pogadać o różnych sprawach. Nic dziwnego więc, że zaangażował się w tworzenie w STO na Bemowie czteroletniego liceum ogólnokształcącego. Niestety, nie wyprawi już w świat pierwszego rocznika maturzystów…
Pisząc to wspomnienie miałem wrażenie, jakbym zapisywał własną biografię. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak ważną rolę pełnił w moim życiu. Trochę jak odrobinę młodszy brat, którego zawsze można było pociągnąć na poszukiwanie nowych przygód.
To nieprawda, że nie ma ludzi niezastąpionych. Bez niego STO na Bemowie będzie po prostu inne. A mnie będzie Go bardzo, bardzo brakowało.
Jarosław Pytlak
--------------------------------------------------------------
Artykuł sprzed półtora roku, który przywołałem na początku, wskazywał kilka ważnych cech dobrego nauczyciela. Przypisałem je imionom konkretnych osób, z jakimi na co dzień współpracuję. Pozwolę sobie uzupełnić tutaj tę listę o cechy, które w moim odczuciu, wyróżniały Piotra Ścieżkę, czyniąc z niego wyjątkową osobowość nauczycielską. Tworzą one taką ponadczasową receptę na bycie dobrym nauczycielem.
Erudycja (imponująca wiedza z najróżniejszych dziedzin)
Pogoda ducha (co czyniło z niego świetnego kompana)
Zaangażowanie w pracę (do ostatka…)
Życzliwość (dla wszystkich)
Umiejętność słuchania (szczególnie młodych)
Ażeby przybliżyć nieco do ludzkiego wymiaru nakreślony wyżej pomnik, zacytuję opinię, jaką o Piotrku na wieść o Jego śmierci, przysłał znający Go doskonale mój przyjaciel:
Chodząca encyklopedia wszystkiego, oryginalność ciekawego rozmówcy, budowniczy kontaktów z młodzieżą, gotowość do każdego działania, brat łata i powsinoga.
Aby zasłużyć na takie epitafium naprawdę trzeba było być KIMŚ.
Dodaj komentarz
Skomentował Włodzimierz Zielicz
Takich kreatywnych,zapalonych nauczycieli ( jak ci ze złotego dziesięciolecia polskiej edukacji w latach 1989-1999) jest coraz mniej. Ci, którzy jeszcze są, odchodzą na różne sposoby, a nowi nie mają szans się pojawić bo zabija ich skrajnie sformalizowany, zuniformizowany, zbiurokratyzowany i totalnie odhumanizowany (co szczególnie widać dobie pandemii!!!) SYSTEM. SYSTEM stopniowo wprowadzany od "reformy" Handkego-Dzierzgowskiej :-(
Skomentował Adam Jastrzębski
Jesteście Panowie w podobnym wieku ze mną. Uczyliście mojego starszego i młodszego syna. Podziwiam Was. Podziwiam ten ogień, który w Was buzuje i nie pozwala ostygnąć pasji. O Waszej roli w życiu moich dzieci świadczy ich reakcja na wieść o śmierci Pana Piotra. Dziękuję za Jego trud...? Nie raczej za dar i pasje.
Skomentował Magda K-Z z dziećmi
Wspaniały Nauczyciel, fantastyczny Pedagog, cudowny Człowiek, który zawsze miał uśmiech i czas dla dzieciaków. Będzie nam Go brakowało
Skomentował Piotr Szeliga
Zawdzięczam Piotrowi Ścieżce kilkanaście edycji Rajdów Rodzinnych. Zawdzięczam fascynację Warszawą. Otworzył mi umysł i dostroił zmysły.
Człowiek wielce inspirujący. Będę z Nim nadal spacerował po warszawskich traktach...