Blog
Mania polityczna
(liczba komentarzy 2)
Córka Marszałka Sejmu, Szymona Hołowni, nie została przyjęta do katolickiej szkoły społecznej. To zdarzenie, chyba dość przypadkowo ujawnione przez tatę na Instagramie, poruszyło komentariat na całe dwie, a może nawet trzy doby. Inkryminowana szkoła wydała dość oczywiste oświadczenie, że jako placówka niepubliczna ma zagwarantowane prawo kierowania się własnymi zasadami nawiązywania relacji z rodzicami i ich dziećmi. I tak jest w istocie. Proponuję jednak pochylić się przez chwilę nad tematem, bo po raz kolejny pokazuje wykorzystywanie dzieci w walce politycznej.
Wiele szkół niepublicznych bierze w procesie rekrutacji pod uwagę poglądy manifestowane przez rodziców kandydatów oraz ich obserwowaną postawę. W niektórych placówkach toczą się wręcz wielogodzinne rozmowy, mające na celu ustalenie, czy rodzice akceptują idee ważne w danej placówce. W praktyce, coś w rodzaju nieformalnego castingu. To zjawisko tak stare, jak szkoły niepubliczne, a pozwolę sobie na proroctwo, że będzie się ono jeszcze nasilać, odwrotnie proporcjonalnie do jakości relacji pomiędzy dorosłymi w społecznościach szkolnych. Nie twierdzę, że jest godne i sprawiedliwe, ale stanowi przywilej tego typu placówek. A szkoły katolickie zawsze były w awangardzie formułowania oczekiwań pod adresem rodziców i rodzin.
W sprawie córki Marszałka Hołowni, nazywanej przez tatę w internetowym poście Manią, uznała za stosowne zabrać głos pani minister Nowacka. Zacytuję na odpowiedzialność portalu eDziecko.pl:
To jest krzywdzenie dziecka i jestem tym bardziej zdumiona, że szkoła niepubliczna, ale przede wszystkim katolicka w ten sposób napiętnuje dziecko" - powiedziała. Dodała też, że "Ale czy oni zrobili głęboki rachunek sumienia i zastanowili się, w kogo uderzają? Jeżeli chcieli uderzyć w nielubianego polityka, jest tyle sposobów, doświadcza ich pan marszałek Hołownia codziennie, czemu postanowili uderzyć w dziecko? Uważam to po prostu za niegodne". Szefowa resortu edukacji przyznała wprawdzie, że szkoły prywatne mogą same ustalać kryteria rekrutacji, to jednak nie powinno wśród nich być branie pod uwagę działalności politycznej rodzica ani nic podobnego.
Cóż, jedynym źródłem informacji o przyczynie nieprzyjęcia córki pana Hołowni do tej katolickiej szkoły jest jego własne oświadczenie. Trochę mało dla tak daleko idących insynuacji pani ministry. Biorąc pod uwagę, że co roku jak Polska długa i szeroka do różnych placówek niepublicznych nie zostaje przyjętych bardzo wiele dzieci, z najróżniejszych, niekoniecznie klarownych dla rodziców powodów, wypowiedź ministry w tej konkretnej sprawie może trochę dziwić. Albo trącić wewnątrzkoalicyjnym kumoterstwem. Staje się jednak zrozumiała, jeśli potraktować ją jako kolejny epizod działań wojennych wokół szkolnej katechezy. Możliwość głośnego napiętnowania szkoły katolickiej jest w tym kontekście bardzo atrakcyjna. Niestety, w ten sposób - za sprawą pani minister - Mania Hołownia stała się polityczna. Podobnie jak uczniowie i pracownicy katolickiej placówki, która w opinii ministry zgrzeszyła korzystając z posiadanego prawa.
Mam nadzieję, że córce Pana Marszałka edukacja w publicznej placówce przyniesie mnóstwo radości, co jest prawdopodobne, i czego jej jak najszczerzej życzę. A do działaczy partyjnych po raz kolejny zwracam się z apelem o zaprzestanie wykorzystywania dzieci w codziennej młócce politycznej. Bo hipokryzja tej ich rzekomej troski o dobro najmłodszego pokolenia aż w oczy kole.
Dodaj komentarz
Skomentował Zielicz Włodzimierz
Dziwne! Min.Nowacka, zamiast się cieszyć, że kolejne dziecko nie będzie musiało znosić kościelnej indoktrynacji o co walczy, i nazywa to PIĘTNOWANIEM, to ja tu czegoś nie chwytam, to się chyba LOGIKA nazywa czy jakoś tak ;-)
Skomentował Zielicz Włodzimierz
Dziwne! Min.Nowacka, zamiast się cieszyć, że kolejne dziecko nie będzie musiało znosić kościelnej indoktrynacji o co walczy, i nazywa to PIĘTNOWANIEM, to ja tu czegoś nie chwytam, to się chyba LOGIKA nazywa czy jakoś tak ;-)