Blog
O patriotyzmie (dla moich uczniów)
(liczba komentarzy 2)
Drodzy Uczniowie!
W dniu szkolnych obchodów Święta Niepodległości Wasi koledzy poprosili mnie o wypowiedź do kamery, czym jest patriotyzm. Powiedziałem wtedy, że poczuciem odpowiedzialności za wspólnotę, niekoniecznie zresztą narodową, ale także lokalną. Kiedy jednak w czasie uroczystości obejrzałem nagrany film, poczułem, że moja odpowiedź jest zbyt prosta i niepełna. To wrażenie wzmogło się jeszcze podczas dyskusji panelowej, w której uczestniczyłem tego dnia wspólnie z kilkorgiem spośród Was. Słowa różnych osób zarejestrowane na filmie oraz głosy uczniów w debacie skłoniły mnie do głębszego zastanowienia, a przemyślenia wydają mi się dostatecznie ważne, żeby się z Wami podzielić. Stąd pomysł napisania tego listu.
Słuchając młodych panelistów, jako nauczyciel, który na mocy prawa jest odpowiedzialny za kształtowanie postaw patriotycznych swoich podopiecznych, powinienem być zadowolony. Padło wszystko, czego można by oczekiwać. Było o miłości do kraju ojczystego, gotowości do poświęceń, potrzebie działania w jego interesie i dla jego dobra. Uczciwa dawka szlachetnych myśli, bardzo podobnych do tych, które sam wyniosłem ze szkoły jako uczeń, z górą czterdzieści lat temu. Ale dzisiaj jestem o ten szmat czasu bardziej doświadczony, a i współczesny świat dopomina się o pilną refleksję nad tym, co i jak zmieniło się w życiu społecznym. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że Wasze pokolenie potrzebuje nowego rozumienia patriotyzmu, na miarę obecnych czasów. Znalazło to zresztą pewne potwierdzenie w pytaniu postawionym przed naszymi szkolnymi panelistami: „Czym współcześnie (to moje podkreślenie – JP) jest patriotyzm?”.
Sam z tradycyjnym rozumieniem tego pojęcia mam dzisiaj niejaki kłopot. Nie potrafię zapomnieć, że 1 września 1939 roku po obu stronach rozpętanej przez Niemców wojny stanęli patrioci. Oczywiście nie zrównuję agresorów z Polakami, ofiarami napaści, ale nie zmienia to faktu, że oba walczące narody motywowane były patriotyzmem. Jest to bowiem postawa, która u różnych ludzi może przejawiać się sprzecznymi dążeniami i nader łatwo kieruje się przeciwko innym. Nie tylko w warunkach wojennych. Choćby w sporcie. Widząc podczas meczu morze flag na trybunach i słysząc gromko śpiewane słowa hymnu państwowego, widzę w sportowym widowisku nie tyle rozrywkę, ile zamiennik boju, do którego w imieniu swojego narodu stają zawodnicy, aby okazać wyższość nad inną nacją. A jeśli zdarza się porażka, tak jak polskim siatkarzom w półfinałowym meczu Mistrzostw Europy ze Słowenią, przyjmowana jest przez wielu jako ujma na honorze albo wręcz katastrofa. Oczywiście zwycięstwo, dla odmiany, uskrzydla całkiem szerokie kręgi społeczeństwa.
Patriotyzm nie jest precyzyjnie określonym stanem umysłu czy zbiorem zachowań. Jego wyraz może zależeć od sytuacji życiowej, poglądów politycznych, okoliczności społecznych. Łatwo też poddaje się manipulacji, przez co staje się narzędziem w rękach polityków, którzy próbują zawłaszczyć sobie prawo do jego definiowania. Wizja patriotyzmu obowiązująca w czasach mojej młodości, w myśl oczekiwań ówcześnie rządzących, obejmowała aktywne poparcie władz partyjnych i państwowych poprzez uczestnictwo w pochodach pierwszomajowych, udział w „wyborach” do Sejmu i głosowanie w nich na kandydatów Frontu Jedności Narodu, innych bowiem nie było. Ale także wytężoną pracę na swoim stanowisku „dla dobra socjalistycznej ojczyzny”, dumę z osiągnięć polskiej gospodarki i akceptację sytuacji geopolitycznej, której wyrazem miała być przyjaźń ze Związkiem Radzieckim. W tych samych czasach i w tym samym polskim społeczeństwie była jednak również niemała grupa patriotów, którzy w opozycji do władzy kultywowali pamięć II Rzeczpospolitej, wojenny czyn Armii Krajowej, przywoływali prawdę o zbrodni katyńskiej, a Związek Radziecki uważali za okupanta, życząc mu wszystkiego najgorszego.
Dzisiaj podobnie – władza otwarcie wskazuje, na czym ma polegać postawa patriotyczna. Tym razem widzi ją w poparciu dla działań politycznych ukierunkowanych na tzw. „dobrą zmianę”, czyli wymianę elit społeczeństwa, przywrócenie godności jego szerokim kręgom, dowartościowanie grup, które nie skorzystały lub skorzystały tylko w niewielkim stopniu ze zmian ustrojowych, jakie zaszły w ciągu minionych trzydziestu lat. Dobry patriota w myśl koncepcji obecnych władz utożsamia polskość z katolicyzmem, pragnie „wstania z kolan” i ograniczenia „dyktatu Brukseli”, uważa zarzucany Polakom antysemityzm za wyraz międzynarodowego spisku przeciwko naszemu krajowi. Z postaci historycznych w sposób szczególny czci „żołnierzy wyklętych”, czyli tych, którzy po II wojnie światowej kontynuowali walkę przeciw władzom powołanym w Polsce z nadania Związku Radzieckiego. I dzisiaj również wiele osób w Polsce nie zgadza się z tak określanym przez rządzących rozumieniem patriotyzmu.
Jest oczywiście zasadnicza różnica pomiędzy dwoma naszkicowanymi przeze mnie obrazami – władza w okresie PRL była narzucona siłą, podczas gdy obecna posiada mandat pochodzący z demokratycznych wyborów. Jednak zarówno wtedy, jak i dzisiaj politycy nader łatwo wskazywali i nadal wskazują ludzi myślących inaczej jako złych patriotów, czy wręcz wrogów ojczyzny. Choć zatem patriotyzm powinien łączyć rodaków, w rzeczywistości potrafi ich również dzielić.
Aby nie poprzestać tylko na wątpliwościach napiszę teraz, jak widziałbym współczesne oblicze patriotyzmu. Aby dojść do tego, muszę najpierw sięgnąć w przeszłość. W czasach Mieszka I poczucie przynależności naszych przodków ograniczało się zapewne do ich miejsca zamieszkania oraz najbliższego otoczenia, a zarazem do członków własnego plemienia, a może po prostu mieszkańców najbliższej okolicy. Z biegiem lat i postępów cywilizacji wzrastała więź ze wspólnotą, której granice wyznaczał zasięg panowania aktualnego władcy – suwerena. Trzeba było jeszcze kilku setek lat postępu w transporcie i komunikacji, by pojawiły się państwa narodowe. Nieustannie i w coraz większej skali rywalizowały one o terytoria i bogactwa naturalne, których posiadanie stanowiło o sile, bogactwie i prestiżu. W ostatecznym efekcie doprowadziło to do dwóch wojen światowych, które pochłonęły kilkadziesiąt milionów ofiar.
Dzisiaj, mimo komunikacji online obejmującej już cały świat i środków transportu, pozwalających w krótkim czasie dotrzeć do niemal każdego zakątka Ziemi, mimo istnienia ONZ i Unii Europejskiej, państwa narodowe trzymają się mocno. Ale dzisiaj żyjemy zupełnie inaczej niż jeszcze sto lat temu. Ludzie przemieszczają się znacznie swobodniej niż kiedyś, uczą się i pracują w środowiskach wielonarodowych. Co więcej, również problemy, z jakimi boryka się ludzkość, zyskały wymiar ogólnoświatowy. Wycinanie lasów tropikalnych w Amazonii ma bezpośredni wpływ na zmiany klimatyczne, które dotykają także Polskę i jej mieszkańców, Japonię czy Malediwy. Podobnie zanieczyszczanie atmosfery poprzez spalanie węgla w naszym kraju budzi sprzeciw w innych państwach, choć węgiel jest naszym bogactwem naturalnym i kwestią patriotyzmu zdaje się być wykorzystanie go w energetyce zamiast kupowanej za granicą ropy naftowej. Ale to tak już nie działa, a właściwie nie powinno działać, jeśli chcemy jako ludzkość przetrwać i się rozwijać. Rozsądek nakazuje, by nasz patriotyzm dotyczył całej Ziemi, a w sensie plemiennym – całej ludzkości. Wiara, że można skutecznie odgrodzić się od świata hasłem typu „Polska dla Polaków” albo wręcz jakąś fizyczną zaporą chroniącą własne terytorium przed imigrantami, jest irracjonalna. Z jednej strony, wystarczy zastanowić się, czy spełnił na dłuższą metę swoją funkcję Wielki Mur Chiński albo Mur Berliński. Z drugiej, rozważyć, czy polska gospodarka rozwijałaby się tak dobrze, jak w ostatnich latach, bez setek tysięcy pracowników z Ukrainy, inwestycji zagranicznych i wymiany handlowej z całym światem? No i bez zmory wojny, pierwszy raz w historii w tak długim okresie czasu?
Oczywiście pisząc to wszystko przejawiam i ja wielką naiwność. Wizja ludzkości w pełnej zgodzie współpracującej jak jedno wielkie plemię (rodzina) jest utopią, która mogłaby się ziścić najprędzej w obliczu wspólnego wroga, jakichś najeźdźców z kosmosu, których przybycie jest (na szczęście) mało prawdopodobne. Ale trzeba mieć świadomość, że kłopoty mamy teraz w skali całej Ziemi i rozwiązywać je musimy wspólnie. A to jest już w zasięgu Waszego, młodego pokolenia – jeśli nie dacie się uwieść poczuciu wyższości własnego narodu i jego szczególnego miejsca w świecie.
To co napisałem wcale nie oznacza, że uważam za coś złego przywiązanie do symboli polskości, o ile łączą nas one nie przeciwko czemuś, ale we wspólnym pozytywnym działaniu. Nie jest niczym złym radość z Nagrody Nobla dla polskiej pisarki Olgi Tokarczuk, o ile nie uważamy tego za potwierdzenie oczywistej wyższości polskich pisarzy nad piszącymi z innych nacji. Sam ulegam wzruszeniu słuchając pieśni przypominających wydarzenia historyczne, choć widok małej dziewczynki śpiewającej żarliwie „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!”, trochę mnie jednak konfunduje. Ale niech tam, to w końcu kawałek historii. Jednak, o ile serce każe nam darzyć szczególnym uczuciem ziemię rozciągającą się pomiędzy Bugiem i Odrą, o tyle rozum musi dyktować, że naszą ojczyzną jest dzisiaj cała Ziemia.
Podsumowaniem tego, co tutaj napisałem niech będzie żart znaleziony w internecie:
Obudź się w szwedzkim łóżku. Sprawdź godzinę w koreańskim telefonie. Załóż chińską koszulkę, spodnie i buty. Wsiądź do niemieckiego auta. Pojedź do portugalskiego sklepu po duńskie piwo i zjedz obiad u Turka. Potem pójdź na manifestację i krzycz… „Polska dla Polaków!”.
I jeszcze jedna refleksja, dotycząca przeszłych wydarzeń wojennych, które tak chętnie i ze wzruszeniem upamiętniamy w pieśniach, wspomnieniach i rozmaitych obchodach, tym razem zaczerpnięta z książki Władysława Kisielewskiego „Podróż bez biletu”. Autor, lotnik polski, uczestniczący w walkach od pierwszego do ostatniego dnia II wojny światowej, a zarazem dziennikarz z zawodu, tak wspominał swój pierwszy lot bojowy z września 1939, kiedy to podczas zwiadowczej wyprawy bombowcem PZL P-23 „Karaś”, załoga wbrew posiadanym rozkazom zaatakowała zgrupowanie wojsk niemieckich. Gdy lotnicy wrócili do bazy i fetowali swój wyczyn, szef mechaników, stary podoficer, pamiętający czasy I wojny światowej, po obejrzeniu podziurawionego przez kule kadłuba samolotu, wziął na stronę dowódcę i powiedział:
„Panie poruczniku, na wojnie jest inaczej, niż w żołnierskiej piosence. Strzelają i mogą zabić!”.
Dodaj komentarz
Skomentował Adam
Ekstrapolować narodowy patriotyzm na całą Ziemię jest niebezpiecznie, bo to grozi uzurpacyjnym rozszerzeniem cytowanego przez Pana Dyrektora hasła; Polska (tylko) dla Polaków! ;-)
Serio - bardzo dobrze, że dyskutujecie na temat patriotyzmu. Dyskutujecie, czyli wymieniacie i zderzacie poglądy. Jak mówi prof. Maria Janion, patriotyzm trzeba przepracować intelektualnie, inaczej przerodzić się może w zjawisko patologiczne - historia służy wieloma przykładami. Polecam przeprowadzenie interpretacyjnej dyskusji na kanwie wiersza Herberta "Rozważania o problemie narodu":
Z faktu używania tych samych przekleństw
i podobnych zaklęć miłosnych
wyciąga się zbyt śmiałe wnioski
także wspólna lektura szkolna
nie powinna stanowić przesłanki wystarczającej
aby zabić
podobnie ma się sprawa z ziemią
(wierzby piaszczysta droga łan pszenicy niebo plus pierzaste obłoki)
chciałbym nareszcie wiedzieć
gdzie kończy się wmówienie
a zaczyna związek realny...
Skomentował Ula
Bardzo, bardzo zgadzam się z panem, panie Jarosławie. Dziękuję.