Blog
"Piątka" dla uczniów
(liczba komentarzy 28)
No i bach! Któż by przypuszczał, że obóz rządzący pokłóci się wokół sprawy tak marginalnej z politycznego punktu widzenia, jak dobrostan zwierząt hodowlanych i domowych. Z perspektywy etycznej, owszem, rzecz jest niebagatelna, ale politycznie – mało istotna, a przy tym ryzykowna. Trzeba bowiem czuć wielkie wzmożenie moralne, żeby w najszlachetniejszej nawet intencji zaorać ważną dla części wyborców gałąź produkcji rolnej.
Osobiście nie mam zdania w tej kwestii. Serce każe pochylić się nad smutnym losem naszych braci mniejszych, rozum mówi, że można byłoby to zrobić w sposób mniej radykalny, stopniowo, zachowując wzgląd na ludzkie potrzeby, zwyczaje oraz – jednak – interes ekonomiczny.
Niewątpliwie natomiast można pozazdrościć lewej stronie sejmowej opozycji, która przeżyła niezwykle rzadki w ostatnich latach moment satysfakcji i radości – głosując ręka w rękę z większością obozu rządzącego, skutecznie poparła sprawę ważną dla lewicowej agendy, uzyskując zarazem w premii kłótnię na prawicy. Może dlatego nie wpadły partie opozycyjne na pomysł, by wykorzystać ten moment i zgłosić co najmniej kilka innych palących „piątek”, równie mocno uzasadnionych smutnym lub wręcz tragicznym losem niektórych części populacji Homo sapiens zasiedlającej dorzecze Wisły i Odry. Uważam, na przykład, że pilnie potrzebne są nowe regulacje dotyczące losu dzieci i młodzieży, uwikłanych w chylący się ku upadkowi polski system edukacji.
Niech Czytelnik wybaczy mi zestawienie tutaj losu zwierząt i uczniów – są to oczywiście dziedziny nieporównywalne. Ale już polityczna metoda działania „piątkami” nadaje się do obu tych tematów, podobnie jak do wielu innych. Trzeba tylko skorzystać z okazji.
Działań potrzebnych w systemie edukacji jest bardzo, bardzo wiele. Problem w tym, że nawet w łonie opozycji, a także wśród takich jak ja specjalistów, nieuwikłanych w działalność polityczną, istnieje wiele poglądów odnośnie priorytetów. Nie ułatwia sprawy obecne kierownictwo Ministerstwa Edukacji Narodowej, utrzymując po prostu, że wszystko jest w najlepszym porządku. Mało kto podziela tę opinię, ale wrażliwość na krzywdę zwierząt Prezesa Kaczyńskiego nie rozciąga się raczej na młodocianych przedstawicieli Homo sapiens. Kwestię więc powinna drążyć opozycja.
„Piątka” dla uczniów, którą poniżej zaproponuję, obejmuje działania możliwe do przeprowadzenia w krótkim okresie czasu. Nie wybiegam w wieloletnią przyszłość i nie postuluję nagłego pojawienia się politycznego konsensusu wokół spraw edukacji. Wskazuję to, co można (by) zrobić, żeby ad hoc choć trochę zwiększyć dobrostan młodego pokolenia Polaków.
1. Wprowadzić subwencję oświatową dla całej edukacji przedszkolnej. Zanim dziecko stanie się uczniem mija pierwszych 6-7 lat jego życia. W dużej mierze decydujących dla rozwoju. Jest udowodnione, że edukacja przedszkolna ma ogromny pozytywny wpływ na karierę szkolną; służy też wyrównywaniu szans edukacyjnych dzieci ze środowisk o niższym kapitale kulturowym. Obecnie państwo wypłaca subwencję jednostkom samorządu terytorialnego tylko na ostatni, obowiązkowy rok edukacji przedszkolnej. Utrzymywanie grup młodszych przedszkolaków jest zadaniem własnym, finansowanym przez gminy – odległym na liście priorytetów, gdy kołdra lokalnych finansów jest zbyt krótka.
2. Określić obowiązujące minimalne normy etatowe zatrudnienia psychologów i pedagogów w przedszkolach i szkołach, wraz z zapewnieniem funduszy na ten cel (w ramach subwencji oświatowej lub w inny sposób, który zagwarantuje, że dodatkowe pieniądze zostaną wydatkowane zgodnie z przeznaczeniem). Mamy rozporządzenie, które określa, w jaki sposób świadczona jest pomoc psychologiczno-pedagogiczna, ale kwestię, kto miałby tę pomoc świadczyć pozostawia dyrektorowi. Oczywiście o ile ten dogada się z organem prowadzącym, jednak wobec braku norm powstaje ogromna pokusa by na pomocy psychologiczno-pedagogicznej poczynić oszczędności.
3. Poddać gruntownemu przeglądowi obowiązujące podstawy programowe. Zadanie to powinien wykonać jeden, interdyscyplinarny zespół specjalistów, koncentrując się na trzech celach szczegółowych:
- ujednoliceniu formy tego dokumentu dla poszczególnych poziomów edukacji,
- dokonaniu poprawek pod kątem uwzględnienia możliwych korelacji, międzyprzedmiotowych; wykrycie i usunięcie sprzeczności w tym zakresie,
- oszacowaniu czasu niezbędnego na realizację podstawy w zakresie poszczególnych przedmiotów i ograniczenia na tej podstawie wykazu szczegółowych treści nauczania. Czas niezbędny na realizację zagadnień wymienionych w podstawie nie powinien przekraczać 70% wymiaru godzin danego przedmiotu w planie nauczania dla danego poziomu edukacji.
4. Stworzyć warunki do wykorzystania narzędzi przydatnych w edukacji zdalnej, zarówno w sytuacjach kryzysowych, jak w działalności dydaktycznej prowadzonej w trybie stacjonarnym. Dotyczy to w szczególności dostępu do sprzętu, oprogramowania i łączy internetowych dla nauczycieli oraz uczniów, udostępniania dobrze zredagowanych i recenzowanych materiałów edukacyjnych oraz powszechnych szkoleń dla nauczycieli w zakresie ich wykorzystania.
5. Powołać nową ekipę zarządzającą Ministerstwem Edukacji Narodowej, dobierając kierownictwo tego urzędu pod kątem umiejętności komunikowania się ze środowiskiem oświatowym w sposób nacechowany szacunkiem i empatią, otwartości na głosy jego reprezentantów, gotowości przestrzegania zasad rzetelnego konsultowania projektowanych rozwiązań prawnych oraz publicznego wyjaśniania podjętych decyzji. Panująca obecnie ogromna frustracja w gronie nauczycieli – materialna i moralna – bardzo źle wpływa na atmosferę w placówkach oświatowych. Obecny stan rzeczy wymaga gruntownej i długofalowej reformy, jednak zmiana stylu zarządzania środowiskiem oświatowym mogłaby choć trochę doraźnie poprawić sytuację. Arogancja prezentowana wcześniej przez panią Annę Zalewską, a obecnie pana Dariusza Piontkowskiego, tylko pogłębia frustrację pracowników oświaty.
Tyle „piątki” Pytlaka dla uczniów. Jako że jednak mowa jest o szkołach, a tam szczególnie wyróżniający się uczniowie otrzymują oceny celujące, dorzucam jeszcze wymaganie na szóstkę:
6. Zrezygnować z egzaminu z wybranego przedmiotu nauczania na koniec ósmej klasy. Jakkolwiek jego idea – wybór dziedziny, którą uczeń poznaje szczególnie dokładnie, da się obronić, to w praktyce zwiększy on i tak ogromne obecnie obciążenie nauką uczniów klas 7-8 szkoły podstawowej, powiększy chaos wywołany istnieniem rozmaitych przedmiotów ważnych i mniej ważnych na tym etapie nauki oraz spotęguje stres egzaminacyjny bez żadnej zauważalnej korzyści. Język polski, matematyka i język obcy wyczerpują listę dziedzin, z których egzamin po szkole podstawowej daje się racjonalnie uzasadnić.
Drodzy Politycy! Pokażcie, że młode Homo sapiens zasługują, by poważnie zająć się ich dobrostanem. Jeśli nie dyktuje Wam tego serce, to może chociaż pomoże rozum? Jutro (także Wasze!) wykuwa się bowiem dzisiaj.
Postscriptum:
Drogi Czytelniku! Bez trudu mógłbym tutaj zaproponować jeszcze drugą „piątkę”. Podane wyżej punkty wygrały po prostu mój wewnętrzny casting. Myślę, że pięć celów na początek, to dobra liczba. Jakie powinny być konkretnie, jest kwestią do dyskusji. Byle tylko ktoś w polityków chciał taką dyskusję podjąć…
Dodaj komentarz
Skomentował Xawer
Też wiem. I wiem, że znani mi uczniowie IB nigdy w ręku Casio nie mieli. Rachunki robili na laptopie, albo w jakimś spreadsheecie, albo programując w Pythonie. Nigdzie też w programach IB nie widziałem nawet wzmianki o Casio i ręcznych graficznych kalkulatorach. Poproszę o url do takiego elementu programu, to nie będę tworzył rzeczxyweistości z imaginacji, tylko z dokumentów. Nie odpowiedziałeś też na pytanie o przykład zadania maturalnego, w którym taki kalkulator byłby przydatny. Do czegoś innego, niż obejście sensu tego zadania - jak policzenie sumy pierwszego 1000 wyrazów jakiegoś szeregu i zamiast wyprowadzić wzór na tę sumę, to ktoś zaprogramuje sobie numeryczne policzenie na siłę.
Anyway, nie spamujmy tym, bo jest to temat zupełnie off-topic kupowania sprzętu i oprogramowania sieciowo-komputerowego i używanego do zdalnej dydaktyki dla jakiejś szkoły (lub szkół) polskiego szkolnictwa systemowego, idących zgodnie z podstawami programowymi, a nie programem IB.
Skomentował Włodzimierz Zielicz
Z oficjalnej strony IB: https://www.ibo.org/programmes/diploma-programme/assessment-and-exams/exam-calculator-policy/ ;-)
Skomentował Xawer
Mieliśmy nie spamować off-topic. I gdzie w tym dokumencie pada słowo "Casio"? Albo, że trening w używaniu Casio jest elementem programu IB? Czy też stwierdzenie, że jakiekolwiek zadanie egzaminacyjne wymaga używania kalkulatora, bo działania arytmetyczne wymagane do udzielenia odpowiedzi przekraczają policzenie w pamięci albo na czterodziałaniowym głupaku ile to będzie 100*202/2? - przykładowe zadanie ezaminacyjne z matematyki, sprowadzające się do znajomości reguły sumacyjnej Gaussa i policzeniu wg niej 100*202/2.
Powtórzę - w żadnych zadaniach egzaminacyjnych, jakie widziałem, rachunki nie przekraczały liczenia w pamięci albo na czterodziałaniowym głupaku, jeśli ktoś w stresie zapomina tabliczki mnożenia. Poważniejsze obliczenia w stylu niegdyś kalkulatorowym, a dziś komputertowym są potrzebne czasem tylko do extended essays. W dzisiejszych czasach nikt tego nie robi na ręcznych rozbudowanych kalkulatorach, tylko na pecetach, albo czasem nawet na aplikacjach w telefonie.
Skomentował Włodzimierz Zielicz
@Xawer
Chciałeś link to dostałeś. Nie chce mi się już dyskutować - ja w programie IB uczyłem 20 lat matematyki i fizyki (oraz Teorii Wiedzy -ToK), byłem koordynatorem, egzaminatorem, jeździłem na warsztaty doskonalące nauczycieli, znam ich wielu - naprawdę wiem jak się w tym programie używa zaawansowanego kalkulatora i po co ... ;-)
Skomentował Xawer
No to opisz, jak się używa i podaj do tego odpowiedznie źródła, a nie używaj argumentu "ja wiem doskonale, bo w tym pracowałem, ale żadnego uzasadnienia znależć mi się nie chce, ciesz się linkiem nie na temat, mojemu zawodowemu autorytetowi wierzyć trzeba". Jeśli uczyłeś matematyki, fizyki i ToK, to chyba wiesz, że argumentum ad verecundiam (w dodatku off-topic) nie jest czymś, co odpowiada na zarzut czy pytanie merytoryczne.
Skomentował Jarosław Pytlak
Panowie,
każdy następny wpis tutaj, oderwany od tematu postu, bez litości wykasuję. Powiedziałem, howgh!
Skomentował Maciej M. Sysło
Uwaga do punktu 3. Jakiekolwiek majstrowanie przy podstawie programowej, starej lub nowej, przy obecnym od ponad 20 lat trybie prac nad podstawą, w efekcie przyniesie dokument o podobnych wadach i zaletach. Proszę tylko zauważyć, że KAŻDA podstawa była przygotowywana i uchwalana decyzją polityczną przez kolejną ekipę w MEN (w rządzie). A nawet, jeśli przyjęto inne podejście w zespole prof. K. Konarzewskiego w połowie pierwszej dekady tego wieku (najpierw diagnoza, jak spisuje się obowiązująca podstawa, a później praca nad nową w zespołach nadzorowanych przez zespół koordynatorów), to nowa ekipa, a w niej wice-MEN Jarosław Zieliński wyrzucił ją do kosza.
Podstawa nie powinna być wynikiem realizacji doraźnych celów, powinna powstać w zespole pracującym jakiś dłuższy czas, na podstawie badań i analizy dotychczasowych rozwiązań u nas i nie tylko, z uwzględnieniem wyników egzaminów itd. Zespół/instytucja powinien być powołany przy MEN, ale całkowicie niezależny od MEN i CKE.
Może to utopia, ale mamy dobre doświadczenia przy tworzeniu podstawy programowej informatyki (od ponad 30 lat!), chociaż nadal nie potrafimy przekonać innych dziedzin ksztalcenia do współpracy. Wspomniany zespół dawałby nadzieję w tym względzie.
A przy okazji, dyskusja o kalkulatorach na maturze z matematyki nie ma sensu. Kalkulator, jako urządzenie, jest passe i trzymanie go w edukacji to przeżytek, nigdy nie był wsparciem w kształceniu matematycznym. Zapis w podstawie matematyki, że w obliczeniach uczeń posługuje się tablicami matematycznymi i kalkulatorem trąci średniowieczem technologicznym. Dlaczego matematyk w nauczaniu stroni od możliwości współczesnej technologii, nie tylko w obliczeniach, ale głównie w jej poznawaniu i rozumieniu - to pytanie retoryczne.
Skomentował Magdalena
Nas dotyczy szczególnie punkt 6! W zeszłym roku strajk, teraz pandemia i zdalne nauczanie lub jego brak - mam siódmoklasistę obecnie na kwarantannie z powodu dodatniego wyniku w klasie jego brata, któremu to siódmoklasiście nie przysługują lekcje zdalne bo jego klasa chodzi do szkoły! To po prostu jawne wykluczenie edukacyjne. Od dwóch tygodni sam się uczy. W tej sytuacji ma on być pierwszym rocznikiem, który nie dość że zdaje 4 przedmioty to jeszcze będzie mieć na języku polskim zakres 29 lektur (z klas IV-VIII) zamiast jak do tej pory 12. Litości dla dzieci, litości dla rodziców...
Stron 2 z 2