Blog
To nasze państwo zawiodło!
(liczba komentarzy 1)
Ci, którzy śledzą moje ostatnie wpisy zapewne zauważyli, że jakkolwiek bardzo poruszyła mnie tragedia na obozie harcerskim w Suszku, powstrzymałem się od komentowania okoliczności i przebiegu samego wydarzenia. Owszem, w spontaniczny sposób dałem wyraz swojemu współczuciu dla kadry obozu, chcąc zwrócić uwagę na tragedię tych ludzi, pozostającą w cieniu nieszczęścia, które dotknęło ofiary. Sam wiem, jak ciąży odpowiedzialność za innych, nawet gdy wszystko idzie dobrze, a co dopiero w obliczu tragedii. W drugim wpisie natomiast zwróciłem uwagę na możliwe następstwa tego kataklizmu dla wszystkich organizatorów obozów, kolonii, a nawet wycieczek szkolnych. Tego, że spotęguje on i tak ogromny już lęk rodziców o bezpieczeństwo dzieci. Minimalne obecnie zaufanie społeczne zmaleje jeszcze bardziej.
Miałem zamiar zakończyć na tym swoje komentarze w tej sprawie, wychodząc z założenia, że powołane instytucje wyjaśnią okoliczności tragedii, i jeżeli tylko zostanie ustalone cokolwiek, co pozwoli w przyszłości zwiększyć bezpieczeństwo na obozach, to zostanie to ogłoszone i wprowadzone w życie, z całą mocą autorytetu państwa.
Do podjęcia tematu raz jeszcze skłonił mnie komentarz, jaki na profilu FB „Wokół szkoly” zamieścił Włodzimierz Zielicz, harcerz, nauczyciel, człowiek doświadczony, którego diagnozy dotyczące polskiej edukacji bardzo cenię, w większości podzielam, a nawet czasem przytaczam w swoich publikacjach.
Zacytuję poniżej fragment, do którego chciałbym się odnieść. Nie odpowiadam wprost na FB, bo rzecz jest dla mnie zbyt ważna, żeby umieścić ją w miejscu, w którym w ciągu krótkiego czasu zniknie bezpowrotnie wśród treści, do których nikt już nigdy nie zajrzy. Blog ma odrobinę dłuższą żywotność.
Oto cytat:
(…) Już w piątek w południe, z ogólnodostępnej na Onecie prognozy godzinowej dla Kościerzyny (jest taka i dla Rytla m.in), wiedziałem o wielkim froncie burzowym ze spadkiem(!) temperatury o 10 stopni i huraganowymi wiatrami oraz godzinie jego przyjścia. I przyszedł o czasie ... Znajomi harcerze i instruktorzy z innych obozów namiotowych w obszarze nawałnicy twierdzą, że po prostu zawczasu czasowo(!) się ewakuowali pod zaprzyjaźniony, murowany dach. Dlatego tego. co się stało w Suszku nie mogę zrozumieć – mieli przecież o pół godziny drogi pieszo zaprzyjaźnioną (!) wieś Lotyń z murowaną świetlicą ... W każdym razie trudno jest akceptować wyjaśnienia śmierci 2 harcerek i ciężkich ran innych uczestników typu, że "gdzie drwa rąbią... " Takie podejście może raczej odstraszyć.
Nikogo nie zamierzam tu osądzać, nikogo nie obwiniam, ani nie usprawiedliwiam. Piszę tak jak czuję.
Rozumiem, że zdaniem Druha Włodzimierza, lista obowiązków komendanta obozu uległa rozszerzeniu o śledzenie prognoz pogody na Onecie. Ergo, bycie on-line na puszczańskim, jak sądzę, obozie harcerskim. Dobrze, wszak żyjemy w cyfrowym świecie. Ów komendant powinien też założyć absolutną trafność prognozy (a te na Onecie dość często się nie sprawdzają, wiem z własnego doświadczenia), właściwie zinterpretować podane w niej informacje, wyprowadzić sto kilkadziesiąt osób z obozu z kilkugodzinnym wyprzedzeniem, dowieźć im posiłki, które w obozie (bo gdzie indziej?!) ktoś będzie musiał ugotować (czyli się nie ewakuuje), i tak dalej. W sumie - przewidzieć niespotykaną wcześniej w Polsce na taką skalę moc niszczycielską zapowiadanej burzy.
Przepraszam, ale w tej wersji tego nie kupuję!
Chcąc przeprowadzić w tym roku kolonię letnią w Rudawce, musiałem złożyć w stosownym terminie zgłoszenie do warszawskiego kuratorium, w formie elektronicznej i (a jakże!) papierowej. Niestety, przez pomyłkę wersję papierową wydrukowałem zanim kliknąłem „Zatwierdź”, przez co, choć literalnie zgodna z tym, co wpisałem w internecie, została odrzucona do poprawki. Poprawiłem zatem i zaniosłem po raz drugi. Tym razem została odrzucona, bo przy jednym z członków kadry, zapisawszy, że jest nauczycielem, nie zaznaczyłem, że ma ukończone 18 lat. Nieważne, że zgodnie z danymi Systemu Informacji Oświatowej nie ma w Polsce ani jednego niepełnoletniego nauczyciela, nie ma przebacz, trzeba było znowu poprawić, wydrukować i zawieźć.
Dlaczego piszę o tej swojej nieudolności (wszak kto nie ma w głowie, ma w nogach!)? Ano dlatego, że mamy jak widać niezwykle precyzyjny system rejestrowania placówek wypoczynku. Mają do niego dostęp państwowe służby. Jeżeli, jak twierdzi Druh Włodzimierz, od południa wiadomo było, na co się zanosi, dlaczego żadna taka służba oficjalnie nie poleciła ewakuacji?! Żaden komendant obozu nie miałby wtedy dylematu.
Wobec nadchodzącego ogromnego kataklizmu (skoro wiadomo o tym było z Onetu, to właściwe służby tym bardziej powinny wiedzieć ze źródeł bardziej godnych zaufania), prowadzący obozy powinni otrzymać w tej sprawie bezpośrednie ostrzeżenie. Numer telefonu do komendanta obozu jest w formularzu, który tak niezdarnie wypełniałem, można go chyba w razie potrzeby odczytać. Służby ratownicze na pewno mają do niego bieżący dostęp. Do telefonu też. Pytanie, czy mają takie procedury? Jeśli nie mają, albo jeśli ich nie wprowadziły w życie, to uważam, że zawiodło państwo. Nie państwo-PIS, nie państwo-PO, tylko nasze własne, którego nie zorganizowaliśmy wystarczająco dobrze, by skutecznie pomagało (między innymi) ludziom organizującym letni wypoczynek dzieci. By nie stawiało ich wobec konieczności spędzania wakacji z nosem w internecie, tudzież przewidywania zdarzeń, które nie miały wcześniejszego precedensu.
Jak wielokrotnie pisałem w różnych publikacjach, internet stworzył złudne wrażenie, że wszystko jest do przewidzenia, rozwiązania. Niedługo nie zawiążemy sznurówek bez odpowiedniej apki na smartfonie! Nie tędy droga! Skuteczny system, o który się dopominam, muszą stworzyć ludzie, technologia może im tylko pomóc. A że jest on potrzebny, poprę to jeszcze jednym argumentem.
Czy sięgasz myślą, drogi Czytelniku, co będzie się działo latem za rok, zakładając optymistycznie, że znajdą się chętni na harcerskie obozy i pasjonaci, którzy odważą się wziąć za nie odpowiedzialność? Jaki będzie efekt każdej prognozy pogody zwiastującej burzę? Czy wyobrażasz już sobie te telefony od rodziców dzieci do komendantów obozów, z pytaniem, czy już się ewakuowali i dlaczego jeszcze nie?! Ja sobie wyobrażam. Wyobrażam sobie stres zarówno zalęknionych rodziców, jak instruktorów śledzących internetowe prognozy i próbujących wyznaczyć dla siebie i swoich podopiecznych cienką linię, oddzielającą rozważną ewakuację od ulegania psychozie. Tak będzie i żaden jednostkowy autorytet drużynowego, nauczyciela, a nawet druha harcmistrza – dyrektora szkoły – tej sytuacji nie zapobiegnie. Emocje będą zbyt silne. Ja w tej sytuacji nie odważyłbym się wyjechać z setką dzieci do lasu pod namioty. Nawet na polanę do Mikaszówki, bo otoczona jest drzewami, które mogą upaść. W 1996 roku jedno z nich zresztą to uczyniło, przy okazji małej trąby powietrznej, która o nasz obóz zahaczyła, a kilometr dalej wyczyściła z drzew 2 hektary lasu. Jedyne działanie, jakie może pomóc ograniczyć choc trochę spotęgowany obecnie lęk, to właśnie szybkie wprowadzenie (opracowanie/dopracowanie) zasad informowania przez odpowiednie służby o powstających niebezpieczeństwach. Włącznie z wydawaniem nakazu ewakuacji do wskazanego miejsca, gotowego na przyjęcie rozbitków niezależnie, czy układy z okoliczną ludnością są takie świetne, czy zaledwie poprawne.
Więcej pisać o tragedii w Suszku nie będę. Natomiast z pewnością powrócę lada moment do problemu budowania zaufania pomiędzy rodzicami a organizatorami wyjazdów. Rok szkolny za pasem. Zresztą, jeśli się czegoś z tym się nie zrobi, to za kilka lat dzieci poznawać będą świat głównie przez internet, a jeśli w realu, to tylko starannie opancerzone lub ubrane kaftany bezpieczeństwa.
Dodaj komentarz
Skomentował Wiesław Mariański
Popieram myślenie Jarosława Pytlaka. Każdy obóz w terenie powinien mieć plan B = plan ewakuacji. Każdy obóz musi być zarejestrowany w centrali. Centrala śledzi zagrożenia i podejmuje decyzje = powiadamia o zagrożeniu, wydaje polecenie o ewakuacji. Wszyscy rodzice powinni być powiadomieni o takiej strukturze i o planie B. Tworzenie planu B może być "dobrą lekcją i zabawą harcerską".