Blog
W ramach prekonsultacji – o wierności narracji
(liczba komentarzy 5)
Prace nad „odchudzaniem” podstaw programowych ruszyły pełną parą, dzięki czemu poznaliśmy już wstępne propozycje dietetyczne kilkunastu zespołów przedmiotowych. Ministerstwo Edukacji Narodowej opublikowało je 12 lutego, wraz z zaproszeniem do zgłaszania uwag w ramach tzw. prekonsultacji. Aby vox populi mógł wybrzmieć wystarczająco donośnie, do dyspozycji internautów oddano specjalny formularz. Dostępna w nim kafeteria autorów wypowiedzi świadczy o otwartości władz na opinie szerokich kręgów społeczeństwa, bowiem wyróżniono: uczniów, studentów, nauczycieli, rodziców, metodyków, członków organizacji pozarządowych oraz innych.
Jestem przekonany, że poszczególne zespoły specjalistów sumiennie odpracowały swoją porcję sporów, by w końcu uzgodnić kształt przedstawionych propozycji. Mimo to z internetu niechybnie spadnie na nie lawina uwag i postulatów. Najwięcej respondentów odniesie się zapewne do zestawu lektur, bo w tej kwestii niemal każdy ma wyrobiony pogląd. Będzie też wiele innych opinii, sugestii i pytań, dlaczego dokonano takiej czy innej zmiany, z reguły odpowiednio uzasadnionych, choć często wzajemnie sprzecznych. Jeśli zespołom przedmiotowym uda się z tej kakofonii wyodrębnić jakąś esencję i dokonać sensownych korekt, ofiara na rzecz publicznej debaty zostanie sumiennie spełniona.
Niestety, dla mnie osobiście formularz prekonsultacji okazał się bezużyteczny. Problem, jaki chciałbym zgłosić, nie dotyczy żadnego z uwzględnionych w nim przedmiotów szkolnych. Postanowiłem więc zabrać głos za pośrednictwem tego artykułu, w nadziei, że moje uwagi dotrą do sfer decyzyjnych. W dziele odchudzania podstawy programowej bardzo nurtuje mnie bowiem pominięcie edukacji wczesnoszkolnej.
Przyznam, że nie mogę pojąć przyczyn tego stanu rzeczy, nie znalazłem też nigdzie jego wyjaśnienia. Być może uznano, że ów dokument nie wymaga żadnych korekt. Jeśli tak, byłby to błąd, jest w nim bowiem wiele zapisów zasługujących na zmianę.
Na przykład, uczeń w klasach 1-3, w ramach edukacji społecznej:
Opowiada historię własnej rodziny, przedstawia wybrane postacie i prezentuje informacje o wielkich Polakach: królowa Jadwiga, król Stefan Batory, astronom Mikołaj Kopernik, noblistka Maria Skłodowska-Curie, alpinistka Wanda Rutkiewicz, papież Jan Paweł II, nauczycielka – cichociemna gen. Elżbieta Zawacka „Zo”.
Czy sensowne jest podanie zamkniętego zestawu „wielkich Polaków”? Dlaczego Batory a nie, na przykład, Jagiełło albo Sobieski? I w ogóle, dlaczego Batory – postać bez wątpienia znana w historii Polski, ale przecież Węgier!? Gdzie podziali się inni polscy nobliści? Wielcy sportowcy? W ramach odchudzania aż prosiłoby się o zamianę tej wyliczanki na rzecz jakiegoś bardziej syntetycznego sformułowania, a przy okazji oddzielenie go od zupełnie innego zagadnienia, jakim jest historia własnej rodziny.
W ramach edukacji środowiskowej uczeń w klasach 1-3:
Rozpoznaje i wyróżnia cechy ekosystemów, takich jak: łąka, jezioro, rzeka, morze, pole, staw, las, las gospodarczy; określa składowe i funkcje ekosystemu na wybranym przykładzie, np. las, warstwy lasu, polany, torfowiska, martwe drzewo w lesie.
Sam jestem biologiem, interesuję się przyrodą i bardzo doceniam jej edukacyjne znaczenie, ale ten punkt podstawy odchudziłbym znacznie bardziej niż o zaordynowane przez kierownictwo MEN 20%.
Zerknijmy jeszcze na listę lektur, co prawda tylko „sugerowanych”, ale bez zachęcającego do oddolnej inicjatywy dopisku „inne, według wyboru nauczyciela i uczniów”. Zawiera ona 27 pozycji, baaardzo różnego sortu. Naprawdę nie ma potrzeby dyskusji na ten temat?! Żadnych propozycji odchudzenia?! Bardzo to dziwne, jeśli wziąć pod uwagę niezwykle wysoką temperaturę polemik w podobnej kwestii na wyższych etapach edukacji…
Podobnych przykładów, świadczących, że w podstawie programowej edukacji wczesnoszkolnej byłoby co odchudzać, mógłbym podać znacznie więcej. A przecież nadmiar jej objętości to niejedyny problem. Nadchodzi bowiem zakaz „praktycznych prac domowych” i pod tym kątem również warto by wprowadzić stosowne zmiany. Na przykład, uczeń w klasach 1-3, w ramach edukacji technicznej:
Wykonuje przedmioty użytkowe, w tym dekoracyjne i modele techniczne:
- (…)
- z wykorzystaniem prądu elektrycznego: lampion, dekoracja świąteczna.
Bez praktycznego zadania domowego, polegającego choćby na zgromadzeniu potrzebnych materiałów (niestety, bez udziału rodziców się nie da), jest to raczej niemożliwe. Najbezpieczniej (także dosłownie, bo prąd przecież może zagrażać bezpieczeństwu ucznia) byłoby po prostu usunąć ten punkt z podstawy.
Z kolei w ramach edukacji polonistycznej, w zakresie samokształcenia, uczeń:
Wykorzystuje nabyte umiejętności do rozwiązywania problemów i eksploracji świata, dbając o własny rozwój i tworząc indywidualne strategie uczenia się.
Wraz z ograniczeniem praktycznej aktywności ucznia wyłącznie do zajęć szkolnych należałoby wykreślić co najmniej „eksplorację świata”. A najlepiej cały ten punkt, podobnie jak kilka innych, również odnoszących się do samodzielności dziecka. Powiedzmy sobie wprost, że samokształcenie w szkole pod okiem nauczyciela, to coś w rodzaju oksymoronu.
Zapisałem tu kilka uwag szczegółowych, ale mój sprzeciw wobec pominięcia edukacji wczesnoszkolnej jest natury bardziej fundamentalnej. Otóż podejmując taką decyzję władze MEN zaprzeczyły swojej własnej narracji.
Proszę zwrócić uwagę, że procedowane już prawnie wprowadzenie zakazu pisemnych i praktycznych prac domowych w klasach 1-3 zostało umotywowane przede wszystkim nadmiernym obciążeniem (życia rodzinnego) uczniów zadaniami szkolnymi. Podobnie jak planowane ograniczenie tych prac do dobrowolnych oraz zakaz ich oceniania w klasach 4-8. Aby wesprzeć nauczycieli w tej zmianie (a przy okazji ostudzić ich emocje) zapowiedziano okrojenie treści zapisanych w podstawach programowych. Tak, by można było więcej czasu poświęcić tym, które pozostaną. Najwyraźniej jednak w przypadku klas początkowych ten plan nie obowiązuje. Nauczycielom zostanie odebrane prawo zadawania prac domowych bez jakiejkolwiek zmiany w podstawie programowej! Będą musieli poradzić sobie z niezmienionym zakresem treści, wyłącznie w ramach zajęć szkolnych, dodatkowo znajdując czas na uczniowskie działania, które wcześniej były domeną pracy w domu.
Nie chcę w tym miejscu powracać do sporu o sens zadawania lub nie prac domowych. Wierzę zresztą, że nauczyciele jakoś sobie poradzą, w naszej oświacie zawsze jest bowiem „jakoś”. Chciałbym jednak uświadomić wszystkim ową krzyczącą niespójność ministerialnej narracji z działaniami tego urzędu. Nie widzę w tym realnej troski o jakość nauczania najmłodszych uczniów i komfort pracy ich nauczycieli.
Narracja jest ważnym elementem komunikacji. Najkrócej mówiąc, to sposób, w jaki opowiada się historie, dzieli informacjami i przekazuje emocje. Niespójność narracji z działaniami bardzo obniża wiarygodność władz MEN, a przecież będzie ona wręcz niezbędna, by przygotować i wdrożyć z sukcesem reformę edukacji, zapowiadaną przez Barbarę Nowacką na rok 2026. Śmiem twierdzić, że bez wiarygodnej narracji, adresowanej osobno do szerokich kręgów społeczeństwa i osobno do nauczycieli, całe to przedsięwzięcie może trafić w próżnię braku społecznej akceptacji. Nie mam poczucia, że władze ministerstwa mają świadomość takiego zagrożenia. A niespójności ich działań z narracją jest więcej.
Ministra edukacji oświadczyła publicznie, że rok 2024 będzie poświęcony przede wszystkim „sprzątaniu” po ministrze Czarnku. Jak zatem ocenić powierzenie zadania okrojenia podstaw programowych pracownikom Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, na czele z jej dyrektorem, Marcinem Smolikiem?! CKE pod jego kierownictwem lojalnie realizowała zamówienia polityczne poprzedniej władzy, starając się potwierdzić – wbrew powszechnym odczuciom społecznym – sukces reformy Zalewskiej, Sam dyrektor Smolik sekundował swojemu mocodawcy w zapewnieniach o rzekomo świetnych wynikach egzaminów. W świetle tego narracja o sprzątaniu po Przemysławie Czarnku jest kompletnie niewiarygodna. Podobnie jak narracja o potrzebie odbudowy prestiżu nauczyciela, wsparta, co prawda, obietnicą wysokich podwyżek płac, ale równocześnie zrujnowana zmianami w zakresie prac domowych, wprost uderzającymi w ustawowo zagwarantowaną autonomię metodyczną tego zawodu.
* * *
Tak jak trzeba mieć na uwadze spójność narracji z działaniami, tak nie należy również lekceważyć sygnałów, jakie można odczytać z samych działań, często nawet wbrew intencjom ich autorów. Zaprezentuję tu kilka przykładów, czerpiąc z materiałów poddanych prekonsultacjom.
Edukacja wczesnoszkolna nie jest jedyną dziedziną, w której podstawa programowa dla szkoły podstawowej nie została poddana „odchudzaniu”. To samo dotyczy pięciu przedmiotów: przyrody, muzyki, plastyki, techniki i wychowania fizycznego. Pomijając ostatni, do wszystkich pozostałych można odnieść ten sam zarzut niespójności z narracją, który wcześniej wskazałem dla edukacji wczesnoszkolnej – ograniczenie praktycznych prac domowych przy zachowaniu pełnego zakresu wymaganych treści programowych. Że byłoby co odchudzać, pokażę tylko, dla przykładu, na małym fragmencie podstawy programowej muzyki:
5. Uczeń określa charakterystyczne cechy:
1) polskich tańców narodowych: poloneza, mazura, kujawiaka, oberka, krakowiaka;
2) wybranych polskich tańców ludowych z uwzględnieniem własnego regionu;
3) wybranych tańców towarzyskich i współczesnych.
6. Wymienia nazwy epok w dziejach muzyki (średniowiecze, renesans, barok, klasycyzm, romantyzm, muzyka XX w.) oraz potrafi wskazać kompozytorów reprezentatywnych dla nich.
7. Porządkuje chronologicznie postacie kompozytorów: np. Mikołaj Gomółka, Jan Sebastian Bach, Antonio Vivaldi, Wolfgang Amadeusz Mozart, Ludwig van Beethoven, Fryderyk Chopin, Stanisław Moniuszko, Karol Szymanowski, Witold Lutosławski, Wojciech Kilar, Henryk Mikołaj Górecki, Krzysztof Penderecki i inni).
Czysta pamięciówka, prawda?!
Oczywiście można założyć, że pozostawienie bez zmian podstaw programowych przedmiotów artystycznych stanowi wyraz przekonania o tym, jak bardzo są one ważne i potrzebne. Ja jednak odczytuję z tego dwa sygnały daleko mniej optymistyczne.
Pierwszy, że powszechni lekceważone „michałki” w świadomości decydentów wciąż pozostają tylko „michałkami” i mała jest szansa, by edukacja plastyczna, muzyczna i techniczna zyskały w przyszłości znaczenie, na jakie zasługują - jednego z filarów nowoczesnej edukacji.
Drugi, że wysoką rangę przypisuje się tylko przedmiotom egzaminacyjnym, co tłumaczyłoby dominację pracowników Centralnej Komisji Egzaminacyjnej w zespołach roboczych powołanych przez MEN. Trudno nie dostrzec w tym równocześnie sygnału, że egzaminy zewnętrzne pozostaną nadal centralnym elementem polskiego systemu edukacji.
* * *
Na zakończenie jeszcze o dwóch pomniejszych sygnałach, płynących z materiałów poddanych prekonsultacjom. Oto w uzasadnieniu zmian dokonanych w podstawie programowej biologii dla szkoły podstawowej czytamy:
Ze względów bezpieczeństwa w zupełności zrezygnowano z doświadczeń wymagających od uczniów wysiłku fizycznego.
W efekcie znikły z podstawy doświadczenia (czy może raczej obserwacje – przyp. JP) dotyczące uzależnienia częstotliwości tętna oraz oddechu od wysiłku fizycznego. Ponieważ wielokrotnie w życiu zdarzyło mi się, w roli nauczyciela przyrody lub biologii, prowadzić z uczniami takie eksperymenty, mogę zapewnić, że są one łatwe i bardzo pouczające. Wysiłek niezbędny, by dokonać stosownych obserwacji sprowadza się do kilku, najwyżej kilkunastu przysiadów, albo przebieżki na długości szkolnego korytarza. Jeżeli zostaje on teraz wyrugowany, odczytuję to jako sygnał, że w obawie o bezpieczeństwo dzieci daleko przekroczyliśmy już granice absurdu. A zestawienie tego z wprowadzanym własnie programem „Sportowe talenty” wygląda wręcz groteskowo.
I drugie spostrzeżenie, pozornie marginalne. Język polski, podstawa programowa dla liceum ogólnokształcącego i technikum, zakres podstawowy. Na całej stronie propozycji zespołu dotyczących celów kształcenia (wymagań ogólnych) bije w oczy czerwonym kolorem jedno jedyne skreślenie. Wykreślono słowa: „oraz szacunku dla człowieka”. Podobno to po prostu usunięcie powtórzenia, bowiem w pierwszej części tego samego punktu widnieje: „Budowanie systemu wartości na fundamencie prawdy, dobra i piękna”, co ma być zapisem tożsamym. Wierzę na słowo (bo sam tego nie dostrzegam), ale wykreślenie tych słów w czasach, gdy wzajemny szacunek w relacjach międzyludzkich jest towarem dramatycznie deficytowym, wygląda słabo. Można odczytać jako sygnał, że ów szacunek nie ma teraz żadnego znaczenia. Zadaniem zespołów roboczych było okrojenie szczegółowych treści kształcenia, a nie jego celów. Naprawdę lepiej było zostawić po staremu, niż kłuć odbiorców w oczy taką pojedynczą zmianą.
* * *
Specjaliści przedmiotowi wykonali swoją pracę i chwała im za to. Wnioski z prekonsultacji na pewno pozwolą dopracować jeszcze ostateczną wersję zmian. Pisząc ten artykuł nie miałem intencji dorzucenia kolejnych propozycji do bagażu, jakim zostali obarczeni. Moje uwagi kieruję pod adresem władz MEN. Chciałem zwrócić uwagę, jak ważna jest spójność narracji z działaniami, i jak mogą być odczytywane nawet niewielkie, pozornie błahe zmiany. Proponuję, by w dalszych pracach, zarówno nad redukcją treści nauczania, jak - w przyszłości - nad tworzeniem koncepcji kolejnej reformy, pomiędzy ministrami, snującymi skądinąd niezwykle potrzebną narrację, a rozmaitymi zespołami specjalistów, wprowadzono jeszcze coś w rodzaju spinacza, czyli grupę ludzi, których zadaniem będzie koordynowanie prac i scalanie ich efektów, a równocześnie doradzanie władzom w kwestii spójności ogłaszanych komunikatów z podejmowanymi działaniami.
Bardzo dziękuję za uwagę!
Dodaj komentarz
Skomentował Zielicz Włodzimierz
Po prostu trzeba było rządowe aspiracje sił stanowiących większość rządową zaspokoić. Toteż bez ładu i składu umieszczono w kierownictwie MEN 3 posłanki i 3 innych "delegatów" partii, z których tylko JEDNA miała jakikolwiek kontakt z edukacją po SWOJEJ maturze. I akurat ona zajęła się ... edukacją DOMOWĄ... ;-) Był też klucz "nie dać się nikomu zbudować na kompetentnym wykonywaniu funkcji" - stąd, abstrahując od partii, dr nauk pedagogicznych i pracownik IBE p. Dziemianowicz została ... ministrem(ministrą!) polityki społecznej... Kiedyś ten sam klucz z przygotowywanego na ministra obrony Zdrojewskiego zrobił ... ministra kultury, a ministrem obrony - psychiatrę, pacyfistę (z ruchu WiP!) Klicha ... Ot logika polityki ... :-(
Skomentował Ppp
Strasznie Pan kombinuje, a sprawa jest prosta: odchudzenie o 20%, to ŚREDNIA liczona dla całości. Nie oznacza to, że każdy dział ma być odchudzony dokładnie o 20%.
A co do lektur - poza liczbą, liczy się jeszcze sposób realizacji. Zamiast zmuszać uczniów do przeczytania całości - oglądamy ekranizację, czytamy fragmenty i podajemy elementy obecne w powieści a brakujące w filmie. Nie wymagamy dokładnej analizy i pamiętania szczegółów, lecz ogólnej orientacji w treści, tle historycznym i kluczowych fragmentach.
Pozdrawiam.
Skomentował Iza
Zgodnie z przewidywaniami ????. A jak z zapowiadaną edukacja zdrowotną (co ciekawe zapowiada to Minister Zdrowia) - w ramach której do szkół ma zawitać obligatoryjna edukacja seksualna (z której w przeciwieństwie do WDZ rodzic dziecka nie może wypisać)? Czy to mają być dodatkowe godziny przesunięte z niektórych innych przedmiotów? Jako rodzic powiem szczerze, że mimo najszczerszych chęci nie dam rady śledzić poczynań różnych ministerstw.
Skomentował Tad
Nigdy nie będzie podstawy dostosowanej do realiów szkoły, potrzeb ucznia, jeśli będą nad nią pracować, a raczej dokonywać zmian osoby że szkolnictwem bezpośrednio niezwiązane. Wystarczyło wziąć do tego nauczycieli z poszczególnych etapów uczących danychb przedmiotów. Co u szkole podstawowej, zawodowej, technikum czy liceum może wiedzieć pracownik PAN czy nauczyciel akademicki? W ten sposób MEN kolejny raz przetasowuje stare zapisy, d po kladajac lub usuwając z nich pojedyncze zapisy i wprowadza a raczej nie wprowadza niczego, co mogłoby być konkretną baza do pracy.
Skomentował Danuta Adamczewska-Królikowska
Spojrzałam tylko na chemię, bo chyba szkoda czasu analizować resztę. Całość sprowadza się do uświadomienia chyba najbardziej opornym, że nie ma sensu zadawać pytań typu "podaj definicję tego czy owego" , bo sformułowania typu "definiuje ...." zamieniono na "wyszukuje, podaje różnice itp"
Niczego tam dla siebie nie znalazłam, bo od lat nie odpytuję z definicji, wzorów tylko z ich rozumienia. W większości przypadków to czysta semantyka. Poza drobnymi wykreśleniami (jak masa, gęstość, objętość), które pewnie sprawiały problemy czysto matematyczne - a szkoda, bo te akurat przydają się nie tylko w życiu, ale po prostu utrwalają umiejętności matematyczne i sprawiają, że sama matematyka nie jest czystą abstrakcją nikomu niepotrzebną. Ale ten grzech to już ma ponad 30 lat, bo panuje przeświadczenie, że na fizyce nie będziemy karać za braki w matematyce, a te braki właśnie wynikają stąd, że gdzie indziej się tego nie utrwala. Ale to już inna bajka.