Blog

W Sejmie o prawach ucznia

(liczba komentarzy 3)

   5 marca wziąłem udział w spotkaniu Parlamentarnego Zespołu ds. Nowoczesnego Kształcenia. Tematem było „Kształcenie praworządne”, czyli statuty szkół, przestrzeganie praw ucznia w praktyce, mechanizmy ochrony praw ucznia w szkole i poza nią, skuteczność kontroli tych praw. Funkcję gospodarza pełnił przewodniczący Zespołu, nauczyciel-poseł Marcin Józefaciuk, a zaproszenie skierowane zostało do organizacji pozarządowych, działających w zakresie powyższej tematyki.

   Zgłosiłem chęć uczestnictwa „bez żadnego trybu”, bo chociaż mogę pochwalić się przynależnością do Społecznego Towarzystwa Oświatowego, nie mam mandatu, by reprezentować tę organizację. Uczciwie przyznałem się do tego w zgłoszeniu, ale zaproszenie jednak otrzymałem, co bardzo mnie ucieszyło. Ostatnio temat praw uczniów stał się niezwykle nośny, a w moim życiu, za sprawą sporego oddźwięku, jaki wywołały pytania zadane przeze mnie na blogu autorowi książki „Prawo Marcina”, zagościł wręcz z siłą wodospadu.

   Absolutnie nie żałuję poświęconego czasu. Wysłuchanie opinii i postulatów, zgłaszanych przez przedstawicieli różnych organizacji, było bardzo pouczające. Nie zamierzam ich relacjonować, ani tym bardziej recenzować, bo każdy zainteresowany może zapoznać się z pełnym nagraniem TUTAJ (5 marca, od 14:00), a ja nie poszedłem na to spotkanie, by kogokolwiek oceniać, ale żeby posłuchać. Napiszę tylko o czym sam powiedziałem, a było to – z przyczyn dość oczywistych – nieco inne, choć nie konfrontacyjne, spojrzenie na temat, niż prezentowali przedstawiciele organizacji uczniowskich i pro-uczniowskich.

   Na początek, niewątpliwie mało elegancko, zwróciłem uwagę prowadzącemu, że dziękując za wystąpienie najmłodszej uczestniczce obrad, wyraził uznanie dla wypowiedzi „tak młodej osoby”, co można uznać za protekcjonalne. Mam nadzieję, że Marcin Józefaciuk nie poczuł urazy; w każdym razie nie dał po sobie poznać, a ja od razu zastrzegłem, że to nie krytyka, tylko refleksja. Przeciętny nauczyciel, a nieprzeciętny tym bardziej, ma z tyłu głowy poczucie odpowiedzialności za młodych, co w tej sytuacji mimowolnie się ujawniło. Póki nauczyciele są obciążeni w jakimkolwiek zakresie zadaniami opiekuńczymi, dydaktycznymi i wychowawczymi, a tych nie da się zrealizować bez elementów nadzoru, instruktażu i informacji zwrotnej, to raczej nie można oczekiwać pełnej komuny w relacjach z uczniami. Osobiście sądzę zresztą, że dzieci tego nie potrzebują, bo pewien konflikt pokoleń wpisany jest w naturalny rozwój społeczny. Taka moja opinia może być jednak dzisiaj ryzykowna, więc od razu dodam, że życzliwość i wzajemny szacunek są pożądane jak najbardziej.

   W nawiązaniu do lejtmotywu większości wystąpień, jakim była bezprawność wielu zapisów w szkolnych statutach, poparłem pomysł certyfikowania tych dokumentów pod względem prawnym, choć nie – jak ktoś zaproponował, przez organizacje pozarządowe (bo będzie tyle interpretacji, ilu w nich prawników), ale przez organ nadzoru, czyli kuratorium. Szukamy dzisiaj nowej, wspierającej szkoły formuły działania tego urzędu – być może rutynowa kontrola zgodności każdej nowelizacji statutu z prawem byłaby przydatną jego funkcją? Nawiasem mówiąc, byłoby super, gdyby również w kuratoriach można było znaleźć profesjonalnych mediatorów do rozwiązywania konfliktów w szkołach oraz wsparcie dla rozpowszechnienia idei i praktyki mediacji rówieśniczych.

   Zwróciłem uwagę na kompletną nieobecność perspektywy nauczycieli w przebiegu toczącej się debaty. Szkoły są społecznościami, ich problemy dotyczą wszystkich zainteresowanych i udział wszystkich wydaje się niezbędny, żeby je rozwiązywać. Tymczasem w dyskusji o prawach ucznia, także podczas tego sejmowego spotkania, nauczyciele pojawili się wyłącznie jako źródło zła i adresat niezbędnych działań, mających wymusić na nich pożądany sposób postępowania. Nawiązałem w tym momencie do obecnego w wypowiedziach postulatu powołania Rzecznika Praw Ucznia. Mamy już Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka, teraz mielibyśmy dodać jeszcze jeszcze jeden Urząd. A przecież jest także wiele organizacji pozarządowych zabierających głos w imieniu dzieci i młodzieży. Tymczasem nie ma żadnego widocznego i słyszalnego reprezentanta opinii nauczycieli, ani urzędowego, ani społecznego. Nie spełniają takiej roli związki zawodowe, bo ich domeną są sprawy pracownicze a nie pedagogiczne. Nie jest reprezentantem ogółu nauczycieli Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty, bo dyrektor ma jednak specyficzne spojrzenie na szkołę (o czym zaświadczam własnym doświadczeniem). W efekcie debata publiczna o szkole, w tym także prawach uczniów, pozostaje niepełna, co podważa w ogóle jej sens. Bardzo brakuje samorządu zawodowego nauczycieli, który mógłby być zarazem rzecznikiem tego środowiska. Takiego samorządu, jak mają zawody medyczne czy prawnicze.

   W kilku zdaniach zasygnalizowałem, że wiarygodność informacji na temat tego, co dzieje się w szkołach, jest – delikatnie mówiąc – dyskusyjna. Brakuje wiarygodnych badań, choćby sondażowych, ale profesjonalnie przeprowadzonych przez wyspecjalizowane w tym ośrodki, na temat szeroko dyskutowanych obecnie zjawisk, jak choćby obciążenie uczniów pracami domowymi, ich kondycja psychiczna, jakość relacji z nauczycielami, rówieśnikami czy rodzicami. Chałupnicze sondaże internetowe zyskują duży rozgłos dla swoich autorów, ale nie dają rzetelnego obrazu sytuacji.

   Pozwoliłem sobie jeszcze zwrócić uwagę, że w mojej szkole udaje się uniknąć pewnych problemów, na które zwracali uwagę dyskutanci, a związanych z brakiem wystarczającej uważności nauczycieli na sprawy uczniów. Nie jest to jednak kwestia rozwiązań prawnych czy pedagogicznej doskonałości, ale przede wszystkim efekt stosunkowo nielicznych klas, dostatecznej liczby nauczycieli, a przede wszystkim czasu w planie dnia, przewidzianego, żeby się tym zajmować. Poprawa warunków pracy nauczycieli, nie tylko w kwestii finansów, ale także liczby uczniów pod opieką i możliwości spotkania się z nimi – to oczywista droga do poprawy sytuacji. Same regulacje prawne i piętnowanie, choćby najsłuszniejsze, błędów i zaniechań – sytuacji nie uzdrowi.

   Na zakończenie spotkania zabrali głos przedstawiciele Ministerstwa Edukacji Narodowej. Pragmatycznie. Kontrola statutu jest zawsze – przy zakładaniu placówki. Dalej jest już jej autonomia. W kuluarach usłyszałem do tego refleksję, że nie bardzo kto miałby zapewnić tak wielki prawniczy „przerób” (cóż – my w szkole zapewniamy, choć oczywiście niekompetentnie, bo nie mamy wyboru). Rzecznik Praw Ucznia? Jeśli będzie wola polityczna, ale są już dwa urzędy Rzeczników, czy naprawdę trzeci ma szansę coś zmienić?! Izby Nauczycielskie? No, raczej nikt nad tym nie pracuje. Może w przyszłości… A w ogóle, to wszystkie zgłoszone uwagi zostały skrupulatnie zanotowane i będą przekazane „do góry”, która zadecyduje, jakie zostaną podjęte działania.

   Kończąc tę relację, pozwolę sobie wystawić najwyższą notę posłowi Józefaciukowi za sposób poprowadzenia spotkania – sprawnie, kompetentnie i z wyraźnie objawianym zainteresowaniem tym, co mieli do zakomunikowania goście. Pozostaje życzyć, aby wraz z Parlamentarnym Zespołem zdołał wywrzeć wpływ na kierunek zmian w polskiej edukacji, i żeby udało się przy tym zachować równowagę w słuchaniu głosów wszystkich jej interesariuszy.

Wróć

Dodaj komentarz

Skomentował Ppp

Brak perspektywy nauczycielskiej jest uzasadniona – w poprzednich latach była mocno przeważająca. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu uczeń musiał się podporządkowywać nawet, kiedy nauczyciel ewidentnie nie miał racji, a bunty były karane! Rozumiem SZOK, że teraz nauczyciele muszą słuchać i w dodatku stosować się do słyszanych wskazań – ale to jest właśnie DOBRE.
Certyfikacja statusów – wiedza urzędników kuratoriów o życiu szkoły jest raczej mglista, pośrednia, oparta na dokumentach. Zatem certyfikować powinni prawnicy we współpracy z psychologami, oraz starszymi uczniami – oni najlepiej znają sytuację.
Wiarygodność - nie da się udowodnić, że wszystkie lub większość sygnałów jest fałszywa. W dodatku znaczny procent jest jednak udokumentowany (statusy, nagrania, zbiorowe świadectwa) lub tak powszechny, że nie trzeba go udowadniać.
Pan jest dyrektorem nietypowej szkoły, więc pewne zjawiska mogą w niej nie występować – ale to nie znaczy, że sygnały ze zwykłych szkół są fałszywe.
Rzecznik praw dziecka jako instytucja powinien mieć dodatkowy dział „szkolny” - osobny rzecznik praw ucznia nie byłby wtedy potrzebny.
Pozdrawiam.

Skomentował Zielicz Włodzimierz

@Ppp
A jak tak już wszystko zostanie "zparagrafizowane" , to się okaże, że po prostu NIE MA chętnych do tego raju, bo nauczycieli po prostu BRAK już teraz ...
Ciekawe co by było, gdyby reguły/przepisy dotyczące pracy placówek i pracowników służby zdrowia tworzyli i oceniali WYŁĄCZNIE pacjenci, szczególnie ci od dr googla, antyszczepy itd. ... ;-)

Skomentował Jarosław Pytlak

@Ppp
"Brak perspektywy nauczycielskiej jest uzasadniona – w poprzednich latach była mocno przeważająca. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu uczeń musiał się podporządkowywać nawet, kiedy nauczyciel ewidentnie nie miał racji, a bunty były karane!" - jeśli chcemy trwale rozwiazać jakiś problem, to w jego rozwiązywaniu powinny uczestniczyć wszystkie zainteresowane strony. W przeciwnym razie mamy to, co mamy w polskiej polityce - raz jedni, raz drudzy, bez wzajemnego szacunku i szansy na porozumienie. A przytaczanie jako argumentu czegoś, co było kilkadziesiąt lat temu jest ciut niepoważne. Jednak daleko odeszliśmy od tamtych czasów. Szok nie polega na tym, że nauczyciele muszą słuchać, bo większość słucha, ale na pomieszaniu ról. Pozostanę na stanowisku, że z przyczyn nie tradycji, ale prawideł rozwoju moralnego człowieka, zrównanie perspektywy dziecka i dorosłego nie jest DOBRE. Jest GŁUPIE. Co nie znaczy, że nie należy rozmawiać o prawach ucznia. WSPÓLNIE.
Certyfikacja statutów - właśnie o to chodzi, żeby był dostęp do prawników (co do psychologów nie jestem przekonany). A sens weryfikacji prawne statutu (bo o taką chodzi) przez "starszych uczniów" (jak starzy zyskują kompetencję w zakresie prawa?) jest żaden.
Internet wie wszystko, albo mu się wydaje, że wie. Dlatego przydałyby się badania bardziej wiarygodne, niż "tysiąc tweetów do ministry".
Co do bycia dyrektorem nietypowej szkoły, ja udowadniam tylko, że w szkole pewne złe zjawiska można ograniczyć, a wyzyskać różne zalety instytucji szkoły, a niekoniecznie ogłaszać, że najlepsza dla wszystkich jest edukacja domowa. Oczywiście, że sygnały ze szkół są odzwierciedleniem rzeczywistości, to ciekawe jednak, że rozgłos uzyskują głównie te negatywne. Ciekawe, co nie znaczy, że niezrozumiałe - asymetria pozytywno-negatywna, to zjawisko już dawno opisane przez psychologię. Na szczęście zgadzamy się co do tego, że Rzecznik Praw Dziecka może (i powinien) reprezentować dzieci także w kontekście ich roli ucznia.
I ja pozdrawiam.

Nasza strona używa, do prawidłowego działania używa technolgii ciasteczek. Więcej informacji na ten temat na stronie: Więcej...